Mikołowska policja miała nietypowe zadanie do wykonania na jednej z lokalnych stacji benzynowych. Funkcjonariusze przybyli w odpowiedzi na zgłoszenie o rzekomo nietrzeźwej ekspedientce, która serwowała klientom zimne zapiekanki. Jak się okazało, zgłaszający nie miał pojęcia, że sam stanie się obiektem zainteresowania stróżów prawa.
Interwencja w nocy
W poniedziałkowy poranek, około godziny 4:00, policjanci otrzymali informację o awanturującym się mężczyźnie, który uskarżał się na zimny posiłek otrzymany od pracownicy stacji. Zgłoszenie sugerowało, że kobieta może być pod wpływem alkoholu, co wzbudziło czujność funkcjonariuszy.
Prawda szybko wychodzi na jaw
Patrol, który dotarł na miejsce, szybko ustalił, że ekspedientka jest w pełni trzeźwa. Niemniej, podczas identyfikacji zgłaszającego, 26-letniego mężczyzny, wyszło na jaw, że jest on poszukiwany przez organy ścigania celem odbycia kary dwóch lat pozbawienia wolności.
Fałszywe zgłoszenie i konsekwencje
Mężczyzna został zatrzymany, a jego sytuacja dodatkowo się pogorszyła z powodu złożenia fałszywego zgłoszenia. Został postawiony w stan oskarżenia, a sprawa trafi do sądu. Warto przypomnieć, że umyślne wprowadzanie w błąd służb porządkowych jest przestępstwem, za które grozi kara aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny do 1,5 tys. złotych.
Jak zaznaczają przedstawiciele policji, każdy alarm jest traktowany poważnie, nawet te nietrafne. Przypadki fałszywych zgłoszeń mogą prowadzić do rozpraszania zasobów, które powinny być skierowane na rzeczywistą pomoc. Trzeba mieć na uwadze, że każda interwencja wiąże się z zagrożeniem i koniecznością działania w sytuacjach kryzysowych.
Źródło/foto: Interia