Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział surowe konsekwencje dla żołnierza, który w Mielniku oddał strzały w kierunku cywilnego samochodu będąc w stanie nietrzeźwości. „Zostanie natychmiast usunięty ze służby”, oznajmił minister obrony narodowej. Oprócz tego żołnierz będzie musiał zmierzyć się z odpowiedzialnością karną — już usłyszał zarzuty usiłowania zabójstwa, gróźb karalnych oraz przekroczenia uprawnień. Jak wynika z informacji PAP, w piątek sąd rozpatrzy wniosek o jego tymczasowe aresztowanie.
CHAOS I PANIKA W MIELNIKU
Do niebezpiecznego incydentu doszło 1 stycznia w Mielniku. Zgodnie z komunikatem Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, owy żołnierz „samowolnie oddalił się z obozowiska z bronią służbową i oddał kilka strzałów w kierunku pojazdu cywilnego”. Po akcie szaleństwa ukrył się w pobliskim lesie, gdzie został ostatecznie zatrzymany przez innych żołnierzy.
BEZLITOŚĆ WOBEC NARUSZCZY
Żandarmeria Wojskowa oraz prokuratura wszczęły śledztwo w tej sprawie. Podejrzany zmierzy się nie tylko z zarzutami kryminalnymi, ale również z naruszeniem regulacji zawartych w wojskowym Kodeksie karnym, które przewidują kary dla żołnierzy dopuszczających się nietrzeźwości w czasie służby. Grożą mu nie tylko ograniczenie wolności, ale także areszt wojskowy lub kara pozbawienia wolności do lat dwóch.
NIE MA CZYNNIKÓW ŁAGODZĄCYCH
W czwartek minister Kosiniak-Kamysz jednoznacznie wyraził swoje stanowisko wobec zajścia. „Takie bandyckie zachowanie nie może być tolerowane. Żołnierz, który strzelał do samochodu, poniesie za to odpowiedzialność”, podkreślił polityk, wskazując na powagę sytuacji.
DORSZ poinformowało, że w incydencie nie było osób poszkodowanych. Jak podały źródła PAP, żołnierz zdążył już złożyć krótkie wyjaśnienia, ale prokuratura nie zamierza ujawniać ich treści. Śledztwo prowadzi dział ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, która podlega Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.
Całe zdarzenie budzi wiele emocji, a również zastanawia nad stanem dyscypliny oraz moralności w szeregach armii. Jakiekolwiek próby zbagatelizowania tej sytuacji będą chyba słabo widziane, zwłaszcza w kontekście zachowań, które zagrażają nie tylko innym, ale i samym wartościom, jakie powinna reprezentować armia.