Iga Świątek nie kryła swojego zdenerwowania, kiedy podczas konferencji prasowej przed swoim debiutem w turnieju w Madrycie padło pytanie o jej szansę na sukces na kortach ziemnych. To nieprzyjemne pytanie ze strony jednego z dziennikarzy tylko zaostrzyło atmosferę, w końcu zbliżał się moment, w którym miała stanąć na korcie po raz pierwszy w tym sezonie.
OBRONA PUNKTÓW W RANKINGU
Polska tenisistka przystępuje do turnieju z zadaniem obrony 1000 punktów rankingowych, które zgromadziła w wyniku triumfu w Madrycie w zeszłym roku. Jako druga rakieta świata, Świątek zainauguruje swoje zmagania od drugiej rundy, gdzie będzie musiała zmierzyć się z Alexandrą Ealą – zawodniczką, która w Miami sprawiła jej niemałą niespodziankę, eliminując ją w ćwierćfinale.
RYWALIZACJA BEZ PROROCTW
Podczas spotkania z przedstawicielami mediów, jeden z dziennikarzy nawiązał do przeszłych sukcesów Świątek na mączce, pytając, czy czuje się faworytką. Reakcja zawodniczki była wyraźnie pełna irytacji. – Jeszcze nie rozpoczęłam rywalizacji, więc dajcie mi najpierw wyjść na kort i poczuć atmosferę meczu. Nie mam zamiaru nic prorokować, ponieważ nie posiadam żadnych magicznych mocy – stwierdziła, cytowana przez portal wtatennis.com. Zdecydowana odpowiedź miała wyraźnie na celu pokazanie, że niezależnie od tego, co wydarzyło się w Miami, dla niej liczy się tylko nadchodzące starcie.
Wszystko to sugeruje, że Iga Świątek wraca na korty z nowym nastawieniem i siłą, być może z chęcią udowodnienia, że przeszłość nie definiuje jej przyszłości. Po emocjonalnym wybuchu może jednak warto zadać sobie pytanie: co dalej? Czy odprawi Ealę z kwitkiem i ponownie zasiądzie na tronie na ziemnych kortach?.