Iga Świątek zakończyła swój sezon na korcie podczas turnieju finałowego Billie Jean King Cup. Polskie tenisistki w półfinale uległy Włoszkom, które później zdobyły tytuł mistrzyń. Tuż po tym wydarzeniu pojawiły się zaskakujące informacje dotyczące umowy wiceliderki rankingu WTA z jej byłym trenerem, Tomaszem Wiktorowskim. Na te doniesienia zareagował sztab 23-letniej zawodniczki.
Po przegranej w ćwierćfinale US Open z Jessicą Pegulą, Iga Świątek postanowiła na chwilę odpocząć. Po intensywnym sezonie, przez dwa miesiące nie występowała w żadnych turniejach.
W trakcie tej przerwy, 4 października, zakończyła współpracę z Wiktorowskim, a nowym trenerem został Belg, Wim Fissette. Współpraca z Wiktorowskim stała się tematem rozmów dziennikarzy w podcaście „The Talking Tennis”. Jeden z nich stwierdził: „Nie słyszałem o czymś takim w tym sporcie”.
Zakaz trenowania innych zawodniczek?
W kontekście rozstania z Wiktorowskim, pojawiły się informacje o rzekomej klauzuli w umowie, która miałaby zakazywać mu trenowania innych zawodniczek przez rok. Jeśli rzeczywiście chciałby wrócić do pracy, musiałby uzyskać zgodę od Świątek.
Reakcja menedżerki
Menedżerka Igi, Paula Wolecka, zdementowała te doniesienia w komunikacie dla Eurosportu. Podkreśliła, że „Szczegóły współpracy pomiędzy zawodniczką a trenerem są objęte poufnością, jednak mogę z całą stanowczością zdementować tę nieprawdziwą informację — Tomasza Wiktorowskiego nie obejmuje zakaz konkurencji i ze strony jego poprzedniej zawodniczki nic nie ogranicza go w kontekście dalszych planów zawodowych. Niezmiennie też obie strony życzą sobie jak najlepiej”.