Krzysztof Hanke, znany z kultowej roli Bercika ze „Świętej wojny” oraz jako lider Kabaretu RAK, był gościem ostatniego odcinka 3. sezonu programu „Bez żadnego trybu”. W rozmowie poruszył szereg tematów związanych z życiem, a także wątków politycznych, takich jak Donald Tusk i Jarosław Kaczyński.
GOŚCINA DLA TUSKA I KACZYŃSKIEGO
Na uwagę zasługuje jego luźne podejście do kwestii zaproszenia polityków do swojego domu. Hanke stwierdził, że z chęcią ugościłby Donalda Tuska, serwując mu tradycyjne dania: „No jasne! I to rolada, kluski, modro kapusta. Nawet sam bym spróbował to zrobić.” W odpowiedzi na komentarz prowadzącego, że Tusk „by się najadł”, kabareciarz potwierdził, że z pewnością tak by było, dodając pełen szacunek dla byłego premiera.
Kiedy jednak padło pytanie o Jarosława Kaczyńskiego, Hanke nie był już tak entuzjastyczny. „Przypuszczam, że nie byłoby mnie w domu akurat. Raczej nie miałbym czasu. To jakoś nie moje klimaty” — podsumował, dając jasno do zrozumienia, że nie jest zainteresowany tą formą gościnności.
KOPALNIE CZYŚCIŚCIEJ DLA ŚRODOWISKA?
W dalszej części rozmowy Hanke odniósł się do kwestii funkcjonowania kopalni węgla brunatnego. Gdy prowadzący zapytał, czy powinny one nadal działać, artysta odpowiedział krótko: „Nie.” Jego stanowisko wywołało reakcję prowadzącego: „O, to pan podpadnie górnikom.” Hanke przyznał, że może stracić na tym, ale podkreślił, iż zdrowie środowiska jest dla niego priorytetem: „Starasz się szerzej troszeczkę patrzeć.”
Podkreślił również, że potencjał górników powinien być kierowany ku innym, bardziej ekologicznym działaniom. „Lepiej być bezpiecznym. Korzystać z czegoś innego” — powiedział, nawiązując do tragicznych wydarzeń w kopalniach, które pokazują, jak niebezpieczne są warunki pracy pod ziemią.
STOSUNEK DO KOŚCIOŁA I JĘZYKA ŚLĄSKIEGO
Prowadzący zadał Hanke pytanie o jego relację z Kościołem. Artysta przyznał, że nie jest praktykującym katolikiem i że rzadko odwiedza kościół: „Trudno mi powiedzieć. Prawdopodobnie na jakimś pogrzebie.” Przypomniał, że jest to zazwyczaj jego jedyny powód, by pojawić się w świątyni.
Hanke odniósł się także do kwestii uznania języka śląskiego za język regionalny. „Oczywiście, że dawno to powinno być podpisane” — stwierdził, sugerując, że za tym idą nie tylko emocje, ale i konkretne korzyści finansowe, które pozwoliłyby na kultywowanie i popularyzowanie lokalnej mowy.
WSPOMNIENIA Z DZIECIŃSTWA
Artysta zaznaczył, że jako dziecko nie miał możliwości mówienia po śląsku, ze względu na represje z czasów PRL. „Nauczyciele wręcz nas tępili, ale na przerwach nikt nie mówił po polsku” — wspominał, dodając, że plaga „gorolizmu” niemal natychmiast zmieniała każdego, kto trafił w ich kręgi.
Na koniec, Hanke wyraził swoje niezadowolenie z tego, że temat statusu języka śląskiego jeszcze nie został uregulowany: „Powinno to być załatwione raz i zapomniane!” — podsumował, wyraźnie zirytowany sytuacją.