W poniedziałek przed południem były komendant główny policji, gen. Jarosław Szymczyk, powinien stawić się w prokuraturze, aby usłyszeć zarzuty związane z wybuchem granatnika w jego biurze w grudniu 2022 roku. Informację tę potwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Piotr Antoni Skiba, w rozmowie z PAP.
PRZEŁOM W ŚLEDZTWIE
RMF FM doniosło w sobotę o znaczącym postępie w sprawie dotyczącej eksplozji granatnika w gabinecie byłego komendanta. Generał Szymczyk ma usłyszeć zarzuty, jednak na razie nie ujawniono, jakie dokładnie będą to oskarżenia. Co więcej, w tym samym czasie zarzuty mogą usłyszeć także inne osoby związane z sprawą.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej podkreślił, że gen. Szymczyk został już poinformowany o mających się odbyć czynnościach w poniedziałek. Sprawa była prowadzona przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie, a jej wszczęcie miało miejsce w marcu bieżącego roku w oparciu o audyt przeprowadzony w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.
KONTROWERSJE WOKÓŁ SPRAWY
Jednocześnie śledztwo w związku z wybuchem granatnika prowadzi Prokuratura Regionalna w Warszawie, w której to postępowaniu Szymczyk ma status pokrzywdzonego. Taki stan rzeczy budzi wiele wątpliwości i kontrowersji. „Kuriozum goni kuriozum” – tak osoby zbliżone do generała komentują obecną sytuację.
W grudniu 2022 roku podczas incydentu w biurze Szymczyka doszło do eksplozji granatnika, który rzekomo miał być atrapą, podarowaną przez ukraińskie służby. Ekspert badający broń wojskową w swoim raporcie stwierdził, że granatnik był sprawny i eksplodował po naciśnięciu spustu. Generał otrzymał dwa granatniki podczas wizyty w Ukrainie, z czego jeden z nich był darem tamtejszego komendanta policji, Ihora Kłymenko, a drugi — wiceszefa Państwowej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, gen. Dmytra Bondara. Co istotne, granatnik podarowany przez Bondara wybuchł pomimo tego, że miał być przerobiony na głośnik i był ponoć pusty w środku.
Cała sprawa staje się coraz bardziej zagadkowa, łącząc w sobie wątki skandalu i absurdalnej sytuacji. Jak się to wszystko zakończy, przekonamy się w nadchodzących dniach.
Źródło/foto: Onet.pl
Oleg Marusic/REPORTER / Reporter