Wciąż pozostają niejasne okoliczności tragicznego wypadku, który miał miejsce na obwodnicy Gdańska. W nocy z 18 października życie straciła czwórka dzieci, a 56 kolejnych osób doznało obrażeń. Aby ustalić, w jaki sposób doszło do tej tragedii, zaplanowano eksperyment procesowy, który odbędzie się w środę.
Wypadek w Borkowie
Tragiczne zdarzenie miało miejsce około godziny 23 na trasie S7 w Borkowie, w okolicach węzła Gdańsk Południe. Należy zaznaczyć, że w ostatnim czasie wprowadzono istotne zmiany w organizacji ruchu związane z budową Obwodnicy Metropolitalnej Trójmiasta. Krótko przed wypadkiem utworzył się znaczący zator drogowy, a Mateusz M. (37 l.) z impetem wjechał w kolejkę oczekujących pojazdów ciężarówką, powodując zderzenie 21 aut, w tym trzech ciężarówek. W wyniku zderzenia doszło do pożaru kilku samochodów osobowych. Ofiarami śmiertelnymi były dzieci wracające z meczu piłkarskiego – rodzeństwo Tomek (†12 l.) i Eliza (†9 l.) oraz Nikodem (†7 l.) i Mikołaj (†10 l.).
Prokuratorskie śledztwo
Prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku na konferencji prasowej podał, że w organizmie kierowcy nie stwierdzono obecności alkoholu ani substancji odurzających. Ciężarówka poruszała się z prędkością 89 km/h, podczas gdy na tym odcinku obowiązuje limit 80 km/h. Duszyński zaznaczył, że pojazd zatrzymał się w wyniku kolizji, co może sugerować brak reakcji kierowcy na utworzone przez inne samochody zatory. Badania wskazały także, że telefon Mateusza M. nie był używany w decydującym momencie, a ciężarówka nie była przeładowana.
Zarzuty i obawy prokuratury
Mateusz M. usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Sąd nie zastosował wobec niego aresztu, pomimo wniosku prokuratury o zatrzymanie, lecz nałożył na niego obowiązek regularnego meldowania się na policji. Prokuratura zamierza odwołać się od tej decyzji, obawiając się, że oskarżony może uciec z kraju.
Jak donosi RMF, w najbliższą środę (23 października) przeprowadzony zostanie eksperyment procesowy w miejscu wypadku. Śledczy oraz biegli pragną dokładnie zrekonstruować, krok po kroku, jak doszło do tego karambolu. Ich celem jest ustalenie wszystkich okoliczności systematycznie, aby zrozumieć powody, dla których 37-latek nie podjął żadnego manewru hamowania w chwili, gdy wjeżdżał w sznur stojących pojazdów. Śledztwo trwa, a sprawcy grozi do 15 lat więzienia.
Warto dodać, że zmarłe dzieci nie były tylko kibicami, ale także obiecującymi młodymi sportowcami, co jeszcze bardziej potęguje ból oraz smutek związany z tą tragedią.