Minister nauki i szkolnictwa wyższego Dariusz Wieczorek w niedawnym wystąpieniu na antenie Radia ZET wzbudził kontrowersje, gdy odmówił przeprosin za nietrzymanie obietnicy dotyczącej akademików za złotówkę. Prowadzący program, Bogdan Rymanowski, postawił pytanie, czy ta obietnica to tylko frazes, na co minister odpowiedział w sposób, który w odbiorze części słuchaczy brzmiał jak przyznanie się do kłamstwa.
Odpowiedź, która dzieli opinię publiczną
W trakcie rozmowy Rymanowski zapytał ministra, czy zamierza przeprosić studentów za brak realizacji tej obietnicy, będącej jednym z obietnic wyborczych Trzeciej Drogi, współpracy Lewicy. Wieczorek odpowiedział stanowczo „nie”. Następnie, na kolejne pytanie o to, czy propozycja tanich akademików była w rzeczywistości mistyfikacją, minister w sposób niejednoznaczny zareagował, co wywołało falę sprzecznych interpretacji wśród słuchaczy. Niektórzy uznali, że przyznał rację Rymanowskiemu, co doprowadziło do oburzenia wielu osób.
Analiza kontrowersyjnej wypowiedzi
Reakcje w mediach społecznościowych były błyskawiczne. Profil Lewica News zwrócił uwagę na to, że minister wcale nie odpowiedział „tak”, lecz wydał z siebie dźwięk „aaa”. W swoim poście podkreślili, że wypowiedzi ministra są często interpretowane w sposób, który nie oddaje ich rzeczywistego sensu. Fragment ich wpisu brzmiał: „Nie, minister Wieczorek nie odpowiedział red. Rymanowskiemu: TAK — jak twierdzą nakręcający inbę na X”. Tak więc, czy mamy do czynienia z oburzeniem społeczności internetowej, które wcale nie jest oparte na faktach? Jak to mawiają — prawda leży po środku!
W tej sytuacji pozostaje zadać pytanie: czy politycy powinni szczególnie dbać o precyzję swoich wypowiedzi, by uniknąć nieporozumień? Poszczególne opinie będą zapewne jeszcze długo rozgrzewać atmosferę w debacie publicznej na temat kondycji akademickiej i obietnic wyborczych. Rzeczywistość jest jednak taka, że każda kontrowersyjna wypowiedź przyciąga uwagę, a społeczeństwo chętnie dzieli się swoimi emocjami na ten temat.
Źródło/foto: Onet.pl, Lukasz Gagulski / PAP
