Podczas środowej konferencji premier Donald Tusk nie ukrywał swojego rozczarowania, stwierdzając, że „nastąpił błąd”. Tak skomentował kontrowersje związane z podpisem pod dokumentem umożliwiającym prezydentowi powołanie sędziego, który został mianowany przez zreformowaną przez PiS Krajową Radę Sądownictwa do wyboru prezesa Izby Cywilnej Sądu Najwyższego.
Krytyka i kontrowersje
Premier spotkał się z falą krytyki za zaakceptowanie decyzji Andrzeja Dudy, który na to stanowisko wskazał Krzysztofa Andrzeja Wesołowskiego, określanego w części środowiska mianem „neosędziego”. Tusk przyznał, że podpisanie dokumentu było wynikiem niedopatrzenia urzędnika odpowiedzialnego za jego przygotowanie, który nie zauważył politycznego kontekstu tej nominacji.
Odpowiedzialność i konsekwencje
Ciekawy jest fakt, że minister Berek, odpowiedzialny za przygotowanie zgody, zadeklarował, że oddaje się do dyspozycji premiera. Tusk zauważył, iż jest to jeden z najbardziej kompetentnych ludzi w rządzie, co sprawia, że sytuacja jest jeszcze bardziej zaskakująca. Zapewnił jednak, że błędy tego typu nie powinny się powtórzyć. Wskazał, że już wkrótce minister Bodnar przedstawi projekty ustaw, które mają na celu poprawę statusu sędziów w Polsce, KRS oraz Sądu Najwyższego.
Refleksje premiera
Premier Tusk wyraził swoje rozczarowanie sytuacją, podkreślając, że darzy zaufaniem swój bliski zespół. Przyznał, że jego rząd z ministrem Berkiem działa lepiej niż bez niego. Mimo napiętej sytuacji, Tusk podkreślił, że praktyczne konsekwencje temu podpisu nie są szczególnie znaczące, a większość „neosędziów” i tak dążyłaby do realizacji swoich zamiarów.
Plany na przyszłość
Podkreślając, że bez odpowiednich zmian w prawie wymiar sprawiedliwości nie zostanie naprawiony, premier ogłosił plan spotkania z przedstawicielami wszystkich środowisk prawniczych. Celem jest ustalenie dalszych kroków do przeprowadzenia systemowych reform. Odpowiadając na pytanie dotyczące świadomości ministra sprawiedliwości o kontrasygnacie, Tusk uniknął jednoznacznej odpowiedzi, określając całe zdarzenie jako „niedopatrzenie” i przyznając, że „źle się stało”. Tego typu sytuacje nie powinny jednak dominować w dalszych działaniach jego rządu.
Źródło/foto: Polsat News