Premier Węgier Viktor Orban ponownie zablokował przedłużenie unijnych sankcji wymierzonych w Rosję, co budzi poważne zaniepokojenie w Brukseli. Donald Tusk wyraził swoje oburzenie, sugerując, że działanie Orbána wskazuje na to, iż węgierski przywódca stawia się po stronie Kremla w kluczowej grze o bezpieczeństwo i przyszłość Europy.
OPÓŹNIENIE SANKCJI
Wszystko zaczęło się w piątek, gdy Węgry ponownie wstrzymały decyzję o przedłużeniu sankcji. Orban, cytowany przez Politico, stwierdził, że zaciągnął „hamulec ręczny” i zażądał od Ukrainy otwarcia rurociągów, aby umożliwić przesył rosyjskiego gazu przez kontynent. Jego wypowiedzi miały miejsce tuż przed spotkaniem przedstawicieli państw członkowskich UE, gdzie planowane było zatwierdzenie nowego, ogromnego pakietu sankcji. Obowiązujący mechanizm w Unii Europejskiej wymaga, aby wszystkie 27 państw zgodziło się na przedłużenie restrykcji co sześć miesięcy.
KONSEKWENCJE DLA EUROPEJSKIEJ POLITYKI
„Jeśli Orban rzeczywiście zablokuje europejskie sankcje w kluczowym momencie wojny, to wyraźnie będzie wiadomo, że gra po stronie Putina” — podkreślił Tusk. Jego słowa wskazują na poważne konsekwencje wyboru, który dokonuje węgierski premier. Z kolei w komentarzach ekspertów pojawia się pytanie, jakie będą dalsze kroki UE wobec działań Węgier w kontekście jedności europejskiej oraz walki ze skutkami agresji Rosji.
Równocześnie na scenie międzynarodowej wyraźnie rysują się napięcia, które mogą wpływać na przyszłe relacje Węgier z innymi krajami członkowskimi. Czy Orban zdoła wyważony balans między potrzebami narodowymi a solidarnością europejską? To pytanie, które niejednokrotnie już zadawano, a konteksty polityczne zdają się być coraz bardziej skomplikowane.
W miarę zbliżania się kolejnych spotkań przywódców UE, oczy wszystkich skierowane będą na działania Orbána oraz ich potencjalne skutki w ramach unijnej polityki. Niezależnie od rozwoju sytuacji, jedno jest pewne: stawka w tej grze jest niezwykle wysoka.