Rudolf Hoess, jeden z najczarniejszych symboli zbrodni nazistowskich, miał swoje korzenie w pobożnej katolickiej rodzinie z Baden-Baden, która marzyła, aby ich syn został księdzem. Jednak traumatyczne wydarzenie z dzieciństwa, kiedy to niechcący spowodował kontuzję swojego kolegi, skłoniło go do oddalenia się od religii. Wybór kariery wojskowej wydawał się naturalną alternatywą. Hoess, aktywnie angażując się w NSDAP i SS, ostatecznie stał się komendantem obozu w Auschwitz, gdzie zorganizował brutalny aparat eksterminacji.
SUROWY RYGOR I RODZINNE WARTOŚCI
Hoess urodził się w 1900 lub 1901 roku i dorastał w surowym domu, gdzie ojciec, Franz, pilnował religijnych zasad. Po jego śmierci w 1914 roku Rudolf coraz bardziej zbliżał się do wojskowości, a I wojna światowa tylko umocniła to zainteresowanie. Po zakończeniu konfliktu, wciągnął się w życie polityczne, stając się członkiem nacjonalistycznego Freikorpsu oraz, ostatecznie, NSDAP.
ZBRODNIE I BEZKARNOŚĆ
W wyniku udziału w morderstwie kolegi z Freikorpsu, Hoess trafił do więzienia na cztery lata. Po uwolnieniu, jego ideologiczne przekonania zbliżyły go do ruchu Artamanów, a w końcu do SS. Jako komendant Auschwitz, gdzie zainstalował mroczny slogan „Arbeit macht frei”, stał się odpowiedzialny za wprowadzenie w życie jednego z najokrutniejszych systemów eksterminacji w historii ludzkości. Obozy, w których przetrzymywano ludzi, zaczęły przekształcać się w miejsca masowych mordów, a Hoess nie był obojętny na cierpienie więźniów, wręcz przeciwnie — stał się ich oprawcą.
NOŻ SERCEM NARODU NIEMIECKIEGO
W swoich wspomnieniach, Hoess stwierdzał, że jako „stary narodowy socjalista” był głęboko przekonany o słuszności istnienia obozów koncentracyjnych. Z czasem, w obozie Auschwitz, Hoess stał się nie tylko komendantem, ale i symbolem okrucieństwa, nadzorując wprowadzenie gazowania oraz masowe uproszczenie zbrodni. Jak sam pisał, nie czuł do Żydów nienawiści, traktując ich jako „wrogów narodu”, a eksterminację przeprowadzał, ponieważ takie było jego zadanie.
UPADEK I OSĄD
Pod koniec II wojny światowej, w obliczu nadciągającego frontu, Hoess próbował ukryć się, przyjmując fałszywą tożsamość. Aresztowanie w 1946 roku, w połączeniu z brutalnym przesłuchiwaniem, doprowadziło go do przyznania się do współudziału w zbrodniach na niewinnych. Proces w 1947 roku scalił obraz Hoessa jako bezwzględnego mordercy bez krzty skruchy. Został skazany na śmierć, a jego ostatnie dni spędzone w obozie Auschwitz, gdzie miał zostać stracony, stanowią ostatni rozdział w jego makabrycznej historii.
ŚMIERĆ I JEJ ODCZUCIE
W momencie egzekucji, Hoess wygłosił słowa pełne niewielkiej refleksji na temat swojej rodziny. Jego śmierć, mimo tragicznych okoliczności, nie wniosła żadnego sensu do świata zniszczonego przez wojenną machinę śmierci. Jak podaje historia, Hoess przekazał pozdrowienia dla swoich bliskich, a zakończenie jego życia nie usunęło z Polski blizn po zbrodniach, które zgotował wielu niewinnym ludziom.