Donald Trump złożył przysięgę, obejmując urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ceremonia, która miała miejsce na Kapitolu, przyciągnęła wielu polityków, biznesmenów oraz byłych urzędników. Nie wszystkim uczestnikom udało się jednak zyskać przychylność nowych gospodarzy; część gości nie kryła swojego niezadowolenia wobec niektórych postaci, które pojawiły się na sali. W momencie, gdy na ceremonii zjawili się Hillary i Bill Clinton, w tłumie rozległy się głośne buczenia. — To forma zemsty za spory z kampanii — skomentował dr Janusz Sibora w rozmowie z „Faktem”. W podobny sposób przywitano także byłego wiceprezydenta, Mike’a Pence’a.
SPOTKANIE Z POPRZEDNIKAMI
Trump, jako 47. prezydent USA, przed złożeniem przysięgi spotkał się z ówczesnym prezydentem Joe Bidenem, wiceprezydentką Kamalą Harris, J.D. Vancem, a także ich małżonkami. W międzyczasie na Kapitolu gromadziły się tłumy gości zaproszonych na inaugurację. Ogłoszenia o przybyciu znanych osobistości były przekazywane przez megafon, co często przyciągało aplauz, ale nie w każdym przypadku. Gdy na sali pojawił się Barack Obama, również został przywitany głośnym buczeniem, podobnie jak Hillary i Bill Clinton.
POLITYKA I EMOCJE
Dr Janusz Sibora zauważył, że głośne reakcje mogą być sygnałem pamięci o zaciętej rywalizacji między Trumpem a Clinton. „Podczas poprzedniej inauguracji Trump udawał, że jest miły, co było tym bardziej wyrafinowane, zwłaszcza po ich konfliktach” — zaznaczył ekspert. Z kolei Mike Pence, choć przez cztery lata był bliskim współpracownikiem Trumpa, znalazł się w sferze niełask — jego postawa wobec wyborów, w których Biden pokonał jego partyjnego kolegę, wywołała niezadowolenie wśród zwolenników Trumpa.
NIEBEZPIECZEŃSTWO DLA EUROPY
Tuż po ceremonii zaprzysiężenia, Donald Trump publicznie wyraził swoje plany dotyczące masowej deportacji imigrantów, stwierdzając: „Nikt nie jest wyłączony”. Te kontrowersyjne zapowiedzi wzbudziły alarm wśród ekspertów międzynarodowych. W obliczu przemówienia Trumpa, jeden z obserwatorów wskazał, że nie zdziwiłby się, gdyby Biden postanowił opuścić miejsce ceremonii, biorąc pod uwagę napiętą atmosferę, która wytworzyła się wokół inauguracji.