Były komendant straży, Andrzej Bartkowiak, w roli eksperta Prawa i Sprawiedliwości, ostro skrytykował działania kierownictwa Państwowej Straży Pożarnej podczas powodzi na południu Polski. Zarzucił swoim byłym podwładnym, że ich decyzje były nietaktowne oraz niewystarczające, co mogło doprowadzić do zagrożenia życia i mienia mieszkańców. Jak informuje Onet, eksperci Krajowego Centrum Koordynacji Ratownictwa PSP opracowali odpowiedź na stawiane przez Bartkowiaka zarzuty, która w wielu momentach jest miażdżąca.
KONSULTACJE EXPERTSKIE W SEJMIE
W sobotę w Sejmie miały miejsce konsultacje eksperckie zorganizowane przez PiS pt. „Powódź 2024: przyczyny i skutki”. Przewodniczący klubu PiS, Mariusz Błaszczak, zaznaczył, że celem spotkania było omówienie przyczyn oraz skutków powodzi w województwach dolnośląskim i opolskim.
Jednym z dyskutantów był Andrzej Bartkowiak, który ostro krytykował decyzje podejmowane przez kierownictwo straży oraz szefa MSWiA. Podkreślał, że w szczytowym momencie akcji ratunkowej, czyli 13 września, zaangażowano zaledwie 700 strażaków z puli 250 tys. dostępnych w kraju.
NIEREGULARNOŚCI W OCENIE SYTUACJI
Bartkowiak zaznaczył również, że już 10 września pojawiły się pierwsze informacje o zagrożeniach związanego z unijnym mechanizmem ostrzegawczym, ale zostały one zignorowane. Twierdził także, że czescy komendanci alarmowali o nadciągającej powodzi porównywalnej z tą z 1997 roku, mówiąc o paraliżu systemu w Polsce.
Zdaniem ekspertów z Komendy Głównej PSP, zarzuty Bartkowiaka są nieuzasadnione. Przygotowany przez nich dokument kontestuje jego tezy, podkreślając, że w Państwowej Straży Pożarnej na co dzień działa zaledwie 5 tys. strażaków, a liczba 250 tys. uwzględnia także osoby na urlopach i zwolnieniach.
FAKTY A OPINIE
Eksperci wskazują, że nie można zaangażować wszystkich strażaków na jednym obszarze, gdyż w innych regionach wciąż występują inne zagrożenia, jak pożary czy wypadki. Co więcej, nie jest prawdą, że 220 tys. członków OSP można było skierować do działań ratunkowych, ponieważ obowiązuje przepis o dysponowaniu jednostek OSP tylko w ramach danego województwa.
Podnoszą także, że ponad połowa funkcjonariuszy PSP to równocześnie strażacy w OSP, co uniemożliwia wielokrotne liczenie tych samych zasobów w kontekście powodzi. Bartkowiak, mówiąc o 400 tys. osób w OSP, nie uwzględnił, że część z nich to dziecięce i młodzieżowe drużyny.
PRZYDATNOŚĆ SPRZĘTU I METODY RATUNKOWE
Eksperci krytycznie oceniają również twierdzenia Bartkowiaka o sprzęcie ratunkowym. Zauważają, że pompy wysokociśnieniowe nie są przeznaczone do akcji w czasie powodzi, a profesjonalne służby z reguły korzystają z pomp dużej wydajności.
Podkreślają także znaczenie wykorzystania odpowiedniego sprzętu ewakuacyjnego oraz technik linowych w przypadku silnych nurtów. Bartkowiak powinien wziąć pod uwagę, że łodzie płaskodenne w trudnych warunkach wodnych mogą stwarzać poważne ryzyko.
PODSUMOWANIE I REAKCJE
Na koniec, pracownicy Krajowego Centrum Koordynacji Ratownictwa wyrażają oburzenie słowami Bartkowiaka o paraliżu systemu. Zapewniają, że ich działania opierały się na 25-30-letnim doświadczeniu, wspominając o ich sukcesach w ratowaniu życia za granicą.
Po wystąpieniu Bartkowiaka rozczarowani są także obecni pracownicy, którzy współpracowali z nim. Wskazują na nieodpowiedzialność w jego wypowiedziach i zauważają, że sprawa zyskała kontekst polityczny.
Były zastępca komendanta, Ryszard Grosset, ocenił wystąpienie Bartkowiaka jako pełne nieprawdziwych informacji, dodając, że duma zawodowa kazała mu się odciąć od krytyki, jaką Bartkowiak wylał na strażaków.