Barbara Nowacka, minister edukacji, wywołała kontrowersje podczas poniedziałkowej konferencji, twierdząc, że „obozy zbudowali Niemcy, a polskich nazistów nie było”. Po tej wypowiedzi zdecydowała się przeprosić, określając swoje słowa jako „oczywiste przejęzyczenie”.
We wtorek rano minister zamieściła wpis na swoich profilach społecznościowych, w którym wyjaśniła, że jej słowa były wynikiem pomyłki. Podkreśliła, że na międzynarodowej konferencji „My jesteśmy pamięcią. Nauczanie historii to nauka rozmowy”, zorganizowanej z okazji 80. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, wielokrotnie mówiła o tym, że odpowiedzialność za zbrodnie II wojny światowej spoczywa na Niemcach.
Nieporozumienie czy zrzucanie winy?
Jak zaznaczyła Nowacka, „jest to prawda historyczna”, a jej zamiarem było złożenie hołdu pamięci ofiar. Jednocześnie jej wypowiedzi zostały szeroko skrytykowane i zacytowane przez media. Minister zapewniła, że w rozmowie o odpowiedzialności należy uwzględnić kontekst historyczny oraz zbrodnie popełnione przez hitlerowskich okupantów.
Reakcje z opozycji
W obronie minister stanął rzecznik MEN, który stwierdził, że jej słowa były niezamierzoną pomyłką. Mimo to krytyka ze strony opozycji była stanowcza. Szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości stwierdził, że Nowacka powinna zrezygnować z pełnionej funkcji, a w przypadku jej braku omówić możliwość złożenia wniosku o wotum nieufności.
Opozycja zwróciła uwagę, że tłumaczenie ministerialnej pomyłki nie jest wystarczające i podkreśliła, że odpowiedzialność za Holokaust spoczywa na Niemcach, a Auschwitz pozostaje niemieckim obozem. Kontrowersje te ukazują, jak delikatna jest kwestia pamięci historycznej i jak łatwo można wpłynąć na zbiorową narrację dotyczącą przeszłości.
Źródło/foto: Interia