Pan Leszek, kierowca karetek, starał się uznać swoją umowę zlecenia za stosunek pracy, jednak przegrał ten spór w sądzie. Mimo że spędzał za kierownicą karetki nawet 300 godzin miesięcznie, sąd uznał, że jego zatrudnienie charakteryzuje się cechami umowy cywilnoprawnej, a nie umowy o pracę. O etacie może jedynie pomarzyć.
Kierowca z wieloma obowiązkami
W artykule opublikowanym przez serwis wyborcza.biz opisano sytuację pana Leszka. Jego zadania obejmowały nie tylko przewóz pacjentów, ale również transport sprzętu medycznego oraz dostarczanie korespondencji. Posiadał uprawnienia do prowadzenia pojazdów uprzywilejowanych i wcześniej pracował jako ratownik po ukończeniu kursu kwalifikowanej pierwszej pomocy. Choć od początku świadczył usługi na podstawie umowy zlecenia, wielokrotnie występował o zmianę formy zatrudnienia na umowę o pracę, jednak za każdym razem spotykał się z odmową.
Swoboda, która nie pomaga
Kierowca miał prawo samodzielnie ustalać dni wolne oraz liczbę godzin, które chciał przepracować. Sędzia Joanna Szyjewska-Bagińska zauważyła, że taka swoboda jest typowa dla umów cywilnoprawnych. Kluczowa była także znaczna zmienność wynagrodzenia; w grudniu 2021 r. pan Leszek zarobił 11 640 zł, a w marcu 2023 r. zaledwie 692 zł. Sędzia podkreśliła, że powód miał ogromną swobodę w kształtowaniu swojego wymiaru czasu pracy, co nie jest charakterystyczne dla umów o pracę.
Problemy szpitala z zatrudnieniem
Szpital, w którym pracował pan Leszek, podkreślał, że konieczność obsadzenia odpowiedniej liczby dyżurów sprawiła, iż zatrudnienie kierowcy na umowę o pracę mogłoby narazić placówkę na złamanie przepisów dotyczących rocznego limitu nadgodzin. Umowy zlecenia dawały większą elastyczność w organizacji dyżurów, co pozwalało uniknąć problemów kadrowych.
Decyzja sądu i jej konsekwencje
Ostatecznie sąd uznał, że brak stałych godzin pracy, możliwość odmowy przyjęcia zleceń oraz zmienny wymiar wynagrodzenia są zgodne z naturą umowy cywilnoprawnej. W uzasadnieniu przypomniano, że „o rodzaju stosunku prawnego decydują nie nazwa umowy, lecz warunki jej realizacji”. Pan Leszek, poza przegraną walką, musi teraz pokryć również koszty sądowe.