Prokurator Generalny Adam Bodnar złożył wniosek do Sejmu, dotyczący uchwały komisji ds. Pegasusa w sprawie uchwały o uchwałę immunitetu Zbigniewa Ziobry, co jest następstwem nałożenia na niego kary porządkowej przewidującej 30 dni aresztu — informuje rzeczniczka PG, Anna Adamiak.
WNIOSEK O UCHYLENIE IMMUNITETU
W miniony poniedziałek do prokuratury wpłynął wniosek komisji śledczej ds. Pegasusa, wzywający do zastosowania 30-dniowego aresztu wobec byłego ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry. Warto zaznaczyć, że poseł nie może być pozbawiony wolności bez zgody Sejmu, co oznacza konieczność uchwały w sprawie uchwały immunitetu. Proces ten rozpoczyna się poprzez Prokuratora Generalnego, a po uchwałach o uchyleniu immunitetu, sprawa trafia do sądu, który decyduje o dalszych krokach.
GRZECZNOŚĆ CZY UNIKANIE ODPOWIEDZIALNOŚCI?
W piątek, komisja śledcza nie zdołała przesłuchać Zbigniewa Ziobry, który miał stawić się na posiedzeniu o godzinie 10.30. Policja, zgodnie z decyzją sądu, zatrzymała posła, by doprowadzić go przed komisję. Niestety, nieobecność Ziobry na czas posiedzenia doprowadziła do przyjęcia wniosku o wdrożenie procedury karnej w postaci 30-dniowego aresztu. Czyżby nagłe zobowiązania zablokowały mu drogę do komisji, czy po prostu znów postanowił zagrać w kotka i myszkę?
POD LUPĄ PEGAZUSA
Warto przypomnieć, że komisja ds. Pegasusa bada, czy działania rządu, służb specjalnych i policji, wykorzystywały to kontrowersyjne oprogramowanie w sposób zgodny z prawem. Jej celem jest również ustalenie, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa oraz podobnych technologii przez polskie władze. Badania sięgają tych działań od listopada 2015 roku do listopada 2023 roku, co daje spory zakres czasowy do analizy.
CZYM JEST PEGASUS?
Pegasus, system stworzony przez izraelską firmę NSO Group, miał na celu walkę z terroryzmem i przestępczością zorganizowaną. Oprogramowanie to, obok podsłuchiwania rozmów, umożliwia również dostęp do danych przechowywanych na zainfekowanych smartfonach, takich jak e-maile, zdjęcia, nagrania wideo oraz użycie kamer i mikrofonów. Ustalenia kanadyjskiego zespołu Citizen Lab wskazują, że w Polsce oprogramowanie to było używane do inwigilacji opozycyjnych polityków.
W tej atmosferze pełnej napięcia oraz zawirowań prawnych, pytanie brzmi: czy Polacy mają prawo obawiać się, że ich prywatność znajduje się w rękach nieodpowiedzialnych decydentów? A może to tylko gra na niepewnym rynku politycznym, gdzie każdy krok odbija się głośnym echem?
Źródło/foto: Onet.pl
Rafał Guz / PAP