Stanisław Tym zyskał sławę dzięki niezliczonym cytatom z filmów, w których grał. Mało kto mógł się jednak spodziewać, że jedna z scen z kultowego „Misia” stanie się legendą polskiej kinematografii. Podczas kręcenia tego filmu aktor na chwilę zmienił się niemal nie do poznania, a właściwie został zastąpiony przez innego artystę.
Ryszard Ochódzki, w tej roli grany przez Tyma, wspomina swoją młodość, mówiąc: „Czy ty wiesz, że jak byłem młody, to też byłem murzynem i grałem w kosza? Poważnie. Tak robiłem, patrz”. W tej chwili wstaje i zdejmuje szlafrok, co wprowadza widza w świat nostalgicznych wspomnień.
Warto jednak zauważyć, że termin „murzyn” z biegiem lat zyskał negatywne konotacje i wielu uznaje go za obraźliwy. Stanisław Tym, legenda polskiej aktorstwa, odszedł z tego świata w wieku 87 lat.
Scena, w której prezes klubu Tęcza, grany przez Tyma, wyczarowuje amerykańskiego koszykarza, zatrzymała się w pamięci widzów. Rola ta została powierzona Kentowi Washingtonowi, pierwszemu czarnoskóremu zawodnikowi w Polskiej Lidze Koszykówki, który wyróżnił się nie tylko w filmie, ale i na parkiecie. Washington grał przez trzy lata w Starcie Lublin, gdzie jego talent przyciągał tłumy, co sprawiało, że trzykrotnie dochodziło do wybicia szyb w hali MOSiR-u z powodu nadmiaru widzów.
Później, Washington spędził dwa lata w Zagłębiu Sosnowiec i zdobył trzy brązowe medale w polskich mistrzostwach koszykówki. To właśnie wtedy po raz ostatni spotkał Stanisława Tyma. Wspomniał, że aktor zmagał się z poważną chorobą.
Kent Washington kilka lat temu podzielił się swoimi wspomnieniami z tamtego okresu w programie „Dzień Dobry TVN”. Mówiąc o swoim doświadczeniu w komunistycznej Polsce, wyznał: „Ludzie się na mnie gapili, bo jestem czarny. Gdy zacząłem grać w koszykówkę i stałem się znany, ich spojrzenia się zmieniły”. Był jedynym czarnoskórym sportowcem w Polsce, co zaowocowało telefonem od prezesa klubu, który poinformował go o castingach do „Misia”.
Washington zaznaczał, że jego pojawienie się na planie filmu wzbudziło duże zainteresowanie, ponieważ zamiast spodziewanego olbrzyma, zobaczono młodego człowieka o wzroście nieprzekraczającym 170 cm. Koszykarz musiał dostosować się do warunków, bo piłka, którą otrzymał na planie, była zaskakująco plastikowa w porównaniu do prawdziwej piłki do koszykówki.
Jednym z najlepiej strzeżonych sekretów Stanisława Tyma była właśnie ta scena z Washingtonem, która przeszła do historii. Koszykarz był zaskoczony, gdy usłyszał, że ten fragment filmu stał się legendarny. Stanisław Tym z pewnością był tego świadomy.