W dniu dzisiejszym temat immunitetu posła Łukasza Mejzy z PiS powraca na czołówki gazet. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” dotarli do wniosku o uchwałę w tej sprawie, który został skierowany do marszałka Sejmu przez Prokuraturę Okręgową w Zielonej Górze. Dokument liczy 35 stron i od października czeka na rozpatrzenie przez sejmową Komisję Regulaminową i Spraw Poselskich. Czas na złożenie stanowiska przez Mejzę minął, a komisja w najbliższym czasie ma zebrać się w celu dalszego procedowania sprawy.
Zarzuty wobec posła Mejzy
Prokuratura ujawnia, że wniosek obejmuje aż 11 zarzutów związanych z podaniem nieprawdy w siedmiu oświadczeniach majątkowych. „Gazeta Wyborcza” donosi, że kontrowersje dotyczą m.in. sprawy zbyt dużego mieszkania i samochodu Audi A4, którego posiadanie Mejza błędnie zadeklarował. Jego wątpliwe działania obejmują również błędne informacje dotyczące liczby posiadanych akcji i udziałów oraz ukrycie darowizn od wspólnika w rejestrze korzyści.
Próby ukrycia pożyczek
Najpoważniejsze jednak zarzuty związane są z próbami ukrycia pożyczek, które poseł zaciągał zarówno w bankach, jak i u osób prywatnych. Mejza pominął w oświadczeniach sześć kredytów na łączną kwotę przekraczającą 100 tys. zł. W przypadku pożyczek prywatnych, w jego dokumentach pojawiały się jedynie zbiorcze sumy bądź brak informacji o nich. Dowody na istnienie trzech pożyczek o wartościach 40 tys., 50 tys. i 88 tys. zł ujawnione zostały dopiero podczas postępowania CBA, a Mejza w trakcie przesłuchania przyznał, że „nie pamięta” pożyczkodawców.
Choć sprawa jest poważna, bardziej niepokojące mogą być dalsze zobowiązania, które mogą opiewać na znacznie wyższe sumy. Śledztwo napotyka trudności w ustaleniu tożsamości osób udzielających pożyczek. Czas pokaże, co jeszcze ujawni ta sprawa i czy Łukasz Mejza będzie w stanie bronić się przed rosnącymi zarzutami.