12 listopada z jednostki wojskowej nr 57849 w Koczenewie, położonej 45 km od Nowosybirska, uciekło dziesięciu żołnierzy. Ucieczka miała miejsce po tym, jak w koszarach wybuchły regularne zamieszki. Rodziny dezerterów relacjonowały rosyjskiemu portalowi sibreal.org, że wśród uciekinierów znajdowali się poborowi, którzy szykowali się na życie cywilne, a groźba wysłania ich na front ukraiński doprowadziła do ich buntu. Wszyscy żołnierze zostali już jednak zatrzymani.
SPORY O STATUS ŻOŁNIERZY
Krewni uciekinierów zaprzeczają słowom Jewgienija Antipowa, szefa rejonu kocziniewskiego, który twierdził, że w jednostce służyli tylko żołnierze kontraktowi. Antipow stwierdził również, że żołnierze mieli się zgodzić na wysłanie na front, aby uniknąć konsekwencji prawnych. Jednak z informacji przekazanych przez media wynika, że w jednostce znajdowali się zarówno zawodowi wojskowi, jak i poborowi, którzy według przepisów teoretycznie nie powinni być wysyłani do strefy działań wojennych, chociaż w praktyce sytuacja ta wygląda zupełnie inaczej.
WYBUCH ZŁOŚCI I DEZERTERSTWO
Na kanale Telegram opublikowano wideo dokumentujące, jak żołnierze niszczyli sprzęty w swojej jednostce. Widać było, że są zdenerwowani i chcą zemścić się na armii. Zamieszki miały miejsce po południu tego samego dnia, gdy dziesięciu wojskowych opuściło koszary, korzystając z taksówki. Następnego dnia zostali schwyceni.
W relacjach opozycyjnego portalu sibreal.org pojawia się informacja o jednym z dezerterów, 29-letnim Anatoliju Petrowiczewie z wsi Ordynskoje, który wcześniej brał udział w walkach na Ukrainie. Jego znajomi twierdzili, że zmagał się z uzależnieniem od narkotyków, a po powrocie z frontu musiał nabrać przekonania, że nie zostanie ponownie wysłany na wojnę. „Kiedyś był normalnym facetem”, mówił jeden z jego znajomych, podkreślając, że myślał, iż po kontuzji, którą odniósł, otrzyma kategorię „D” – niezdolny do służby.
PRZEMOC W KOSZARACH
Materiał filmowy, nagrany przez innego wojskowego, dokumentuje zamieszki oraz żądania rzekomego żandarma, który groził wysłaniem żołnierzy na front. Po wybuchu złości żołnierze zaczęli demolować budynki. Krewny Aleksandra Bogaczewa, jednego z dezerterów, relacjonował, że młody wojskowy był pewny, że po powrocie z kontuzją nie będzie musiał już służyć. Okazało się, że nie miał racji, co doprowadziło do frustracji i buntem w jednostce.
Wszyscy dezerterzy zostali później ujęci i przewiezieni do Komitetu Śledczego. Z informacji przekazanych przez rodziny żołnierzy wynika, że po incydentach w jednostce wprowadzono masowe restrykcje, m.in. odebrano wszystkim telefony, co tylko potwierdza obawy rodzin o rzeczywistą sytuację w armii. „Kłamią, że nikt nie naciska na poborowych”, skarżyła się matka jednego z żołnierzy, wskazując na obecność młodych ludzi w armii i ich obawy przed powrotem na front.
JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH UCIEK
Ucieczka dziesięciu żołnierzy z jednostki w Koczewie jest jednym z najpoważniejszych przypadków dezerterstwa od momentu rozpoczęcia konfliktu w Ukrainie. Przypomnijmy, że we wrześniu 2022 roku Władimir Putin wprowadził poważne zmiany w kodeksie karnym, podnosząc kary za samowolne opuszczenie jednostki. Od początku wojny przeciwko Ukrainie ponad 10 tysięcy rosyjskich żołnierzy zostało postawionych przed sądem za dezerterstwo, chociaż głównie były to przypadki indywidualne.
Obecne wydarzenia, ogłoszenia Kremla oraz zaostrzone przepisy prawne nie budują w armii atmosfery zaufania. Na razie pozostaje zastanawiać się, co jeszcze wydarzy się w tak napiętej sytuacji, kiedy żołnierze są dosłownie przymuszani do walki w obcym kraju.