Wzywanie wszystkich swoich dzieci na obiad to prawdziwe wyzwanie, które zajmuje sporo czasu. Wymienienie imion 22 pociech nie należy do najłatwiejszych, ale to codzienność 26-letniej mamy. Taka liczba maluchów wypełniłaby całą klasę przedszkolną, a Kristina Ozturk, bo o niej mowa, nie zamierza na tym poprzestać. Jej marzeniem jest stworzenie największej rodziny na świecie, co stało się jej głównym celem po zakończeniu kariery striptizerki.
Życie w Tłumie
Większości rodziców przy dwójce lub trójce dzieci krew się gotuje, a Kristina, bośniaczka z Gruzji, jest mamą 22 maluchów i pragnie ich jeszcze 83! Jak można sobie wyobrazić, takie życie w dużej rodzinie wcale nie jest proste. Tylko pomyśl, ile cierpliwości potrzeba, by zawołać wszystkie dzieci po imieniu. Wymieniając: Victoria, Mustafa, Maryam, Ayrin, Alice, Hassan, Judy, Harper, Teresa, Hussein, Anna, Isabella, Ismail, Mehmet, Ahmet, Ali, Kristina, Alena, Sarah, Lockman, Alparslan oraz Olivia, można poczuć się jak na maratonie!
Od Striptizerki do Matki Wielodzietnej
Skąd wziął się taki nietypowy plan na życie? Kristina postanowiła porzucić swoje dawną profesję, a obecnie żyje w luksusie jako żona milionera. Razem z mężem, biznesmenem Galipem, podjęli decyzję o stworzeniu wyjątkowo dużej rodziny. Zainwestowali około 180 tys. dolarów w matki zastępcze, co zaowocowało narodzinami 20 dzieci w ciągu niecałego roku. Obecnie małżeństwo czeka na jeszcze więcej, a ich łączny cel to 105 potomków.
Szaleństwo na TikToku
— Nie wiem, czy będziemy największą rodziną na świecie, ale na pewno chcemy być najszczęśliwszą rodziną na całym globie — mówi Kristina w licznych wywiadach, zapewniając o swoich zamiarach. Swoje życie pokazuje na TikToku, podobnie jak znana polska rodzina pięcioraczków z Horyńca, która zdecydowała się na przeprowadzkę do Tajlandii.
Codzienność z Nianiami
Gruziński „klan” funkcjonuje dzięki wsparciu licznych niani, co wiąże się z ogromnymi wydatkami. Rocznie Kristina i jej mąż muszą przeznaczać na ich utrzymanie równowartość 330 tys. zł. Mimo to, Kristina zapewnia, że wykonuje wszystkie obowiązki, jakie stają przed każdą matką, podkreślając, że jedyną różnicą jest liczba dzieci. – Każdy dzień jest inny, od planowania spotkań po zakupy rodzinne. Jedno jest pewne: moje dni nigdy nie są nudne — dodaje.
Wobec tej niezwykłej rodziny nasuwa się pytanie, czy pasja do wielodzietności to rzeczywiście sposób na szczęście, czy może tylko bilet do niekończącego się chaosu?