Marco Angulo, reprezentant Ekwadoru, zmarł w szpitalu po długotrwałej walce o życie, zaliczając się do grona tragicznych ofiar wypadków drogowych. Miał zaledwie 22 lata, a jego historia wzbudza ogromny żal i refleksję nad kruchością życia.
ŚMIERTELNY WYPADEK
Wszystko rozpoczęło się 7 października, gdy Angulo brał udział w straszliwym wypadku samochodowym w południowo-wschodniej części Quito. Ford Explorer, którym podróżował razem z czterema osobami, z impetem uderzył w 50-tonową metalową podporę mostu. Na miejscu zginęły dwie osoby, lecz to młody piłkarz zapłacił najwyższą cenę.
TRUDNA WALKA O ŻYCIE
Piłkarz odniósł poważne obrażenia, w tym złamanie miednicy, odmy opłucnowej oraz obrażenia mózgu. Mimo że przeszedł operacje, jego stan nie ustabilizował się na tyle, by dać nadzieję na pełne wyzdrowienie. Niestety, po ponad miesiącu zmagań, 11 listopada klinkierka powiadomił o jego śmierci.
WIELOKROTNE STRATY
W obliczu tej tragedii, klub LDU Quito wyraził swój smutek w oświadczeniu, deklarując: „Z głębokim bólem zawiadamiamy o śmierci naszego ukochanego zawodnika Marco Angulo. Jego odejście to niepowetowana strata, która na zawsze pozostawi ślad w naszych sercach”. Angulo miał na koncie także dwa występy w reprezentacji kraju oraz ważne osiągnięcia, w tym triumf w sezonie zasadniczym MLS z FC Cincinnati wcześniej tego roku.
Jego śmierć to nie tylko tragedia dla rodziny i bliskich, ale także dla całego świata sportowego, który stracił młodego, utalentowanego zawodnika. Historia Angulo przypomina o tym, jak szybko i niespodziewanie życie może się zmienić, wzywając do refleksji nad bezpieczeństwem na drogach.