Prezydent Serbii, Aleksandar Vučić, w poniedziałek ogłosił zamiar przeprowadzenia referendum dotyczącego jego dymisji w związku z tragicznym zdarzeniem na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie. W piątek zawaliła się część dachu budynku, co doprowadziło do śmierci 14 osób, a trzy kolejne są wciąż w stanie krytycznym w szpitalu.
REFORMA POD PRESJĄ TRAGEDII
Prezydent zaznaczył, że zapewni odpowiednią większość w parlamencie, aby mieć możliwość zadania ludziom pytania o jego przyszłość na stanowisku. „Jeżeli większość opowie się za moją dymisją, nie będę dłużej prezydentem i zorganizujemy nowe wybory” – oznajmił Vucić. Dodał, że wybory mogłyby się odbyć w styczniu, marcu lub maju przyszłego roku.
ŻĄDANIA OPOZYCJI I PROTESTY SPOŁECZNE
Na fali oburzenia, które wywołał piątkowy wypadek, część serbskiej opozycji oraz protestujący w Belgradzie i Nowym Sadzie zażądali dymisji kluczowych polityków, w tym ministra budownictwa Gorana Vesića, premiera Milosza Vuczevicia oraz burmistrza Nowego Sadu, Milana Djuricia. Vesić, w odpowiedzi na presję, ogłosił swoją decyzję o rezygnacji w poniedziałek.
DLACZEGO ZAWALIŁ DACH?
Tragedia miała miejsce w piątek po południu, a sprawa jest szczególnie bulwersująca, gdyż dworzec w Nowym Sadzie został oddany do użytku zaledwie kilka miesięcy temu po generalnym remoncie, który przeprowadziło chińskie konsorcjum CRIC&CCCC. Koleje państwowe Serbii oraz minister Vesić podkreślają, że zawalona część dachu nie była częścią ostatnich prac. Warto jednak zauważyć, że inżynier odpowiedzialny za renowację oraz pewne nagrania sugerują coś innego, co rodzi jeszcze więcej pytań o przyczynę tragedii. Na chwilę obecną przyczyny zawalenia betonu wciąż nie zostały zbadane.
A ODNOSY Z CHINAMI?
Czy niedoszłe wyborcze turbulencje mogą wpłynąć na stosunki Serbii z Chinami? W obliczu mrocznych chmur nad dworcem w Nowym Sadzie, ta sprawa na pewno wymaga dalszej analizy. Czas pokaże, czy vuciciowska oferta referendum będzie jedynie manewrem PR, czy też rzeczywiście okaże się potrzebnym krokiem w kierunku zmiany władzy.