W ramach 13. kolejki piłkarskiej ekstraklasy odbył się mecz, który na długo pozostanie w pamięci zgromadzonych na trybunach. 16 tysięcy kibiców we Wrocławiu nie doczekało się żadnego gola w starciu Śląska z Rakowem, co sprawiło, że spotkanie z pewnością można określić jako jedno z najbardziej bezbramkowych w tej edycji rozgrywek.
Fatalny początek Wrocławian
Śląsk Wrocław miał trudny start sezonu, a pierwsze zwycięstwo udało się osiągnąć dopiero w minioną środę. W meczu zaległym pokonali Stal Mielec 2:1, co przywróciło nadzieję kibicom. Z wcześniejszych jedenastu spotkań Śląsk zaledwie sześć zakończył remisem, a pięć przegrał, co stawia ich w trudnej sytuacji. Z kolei Raków, prowadzony przez Marka Papszuna, skutecznie włączył się do walki o czołowe miejsca w tabeli.
Brak emocji na boisku
Kibice zamiast goli byli świadkami pięciu żółtych kartek. Sędzia Szymon Marciniak ukarał dwóch zawodników Śląska — Aleksa Petkowa oraz Rafała Leszczyńskiego, a z ekip Rakowa — Gustava Berggrena, Adriano Amorima i Petera Baratha. Mimo że to gospodarze byli tymi, którzy na początku zaskoczyli rywali, ich wysiłki zakończyły się niepowodzeniem. Strzał głową Simeona Petrowa zdołał obronić Milan Rundic. Chwilę później Petr Schwarz uderzył z dystansu, lecz piłka trafiła w słupek.
Defensywa Śląska nie do przejścia
Mimo braku goli, Raków nie rezygnował i starał się przejąć kontrolę nad grą. Choć przyjezdni lepiej operowali piłką, to nie potrafili przełamać solidnej defensywy gospodarzy. Pierwsza poważna okazja dla Rakowa miała miejsce po pół godzinie gry. Ivi Lopez oddał strzał głową w polu karnym, ale Rafał Leszczyński zaskoczył wszystkich swoim refleksem i utrzymał wynik bezbramkowy. Chwilę później Raków zdobył gola po stałym fragmencie, jednak po analizie wideo sędzia anulował trafienie.
Przemiana i spadek emocji
Można zaryzykować stwierdzenie, że długie oczekiwanie na decyzję arbitra wpłynęło na spadek tempa meczu. Z każdą minutą coraz mniej się działo, a widzowie zaczęli odczuwać znużenie. W końcówce spotkania goście mieli szansę na zdobycie bramki, lecz strzał Brunesa z bliskiej odległości zamiast do siatki trafił w trybunę, co przypieczętowało szczęśliwy remis dla obu zespołów.
Również, warto dodać, że mecz ten po raz kolejny pokazał, iż w futbolu emocje i dramaty mogą czasem rozgrywać się z dala od bramek. Tym razem jednak we Wrocławiu emocji było jak na lekarstwo, co pozostawia wiele do życzenia dla kibiców.
(Fakt, PAP)