Przed jedną z warszawskich aptek ustawiła się długa kolejka, która zdaje się nie mieć końca. Ujawniła to nie tylko sytuacja z brakiem leków, ale również rosnąca fala grypy, która w Polsce zbiera niepokojąco wysokie żniwo. — Moja ośmioletnia córka zachorowała — relacjonuje jeden z redakcyjnych kolegów. — Lekarz przepisał jej lek przeciwwirusowy i co się okazało? Obdzwoniłem praktycznie wszystkie apteki w stolicy, a dopiero po długim czasie udało mi się znaleźć coś w jednej z nich — opowiada, stając w 60-osobowej kolejce. Po wyjściu z apteki był zszokowany ceną leku.
EPIDEMIA NA ULICACH
Podczas gdy w klasowych salach brakuje uczniów, w aptekach i przychodniach gromadzą się tłumy. Epidemia grypy jest poważniejsza niż w ostatnich latach. W trosce o zdrowie pacjentów, szpitale wprowadzają surowe zasady bezpieczeństwa. Wizyty są skracane, a ludzie ponownie zakładają maseczki — co przypomina czasy pandemii COVID-19. W wielu placówkach personel dopilnowuje również, aby do sal chorych nie wchodziły dzieci. Epidemiolodzy ostrzegają: wirus grypy jest niezwykle niebezpieczny. Według najnowszych danych, od września w Polsce z powodu powikłań związanych z grypą zmarło prawie tysiąc osób. Sytuacja staje się dramatyczna, a apteki szybko wyprzedały swoje zapasy. W pewnym momencie zaczęło brakować kluczowych leków przeciwwirusowych nawet w hurtowniach.
WALKA O LEK
O trudach zdobycia leku przekonał się fotoreporter „Faktu”, który jest ojcem ośmioletniej dziewczynki. — W całej Warszawie tylko tutaj można dostać lek dla dzieci — Tamiflu. Wszyscy ci ludzie czekają na to samo — mówi, spędzając w kolejce niemal dwie godziny.
Jego córka zaraziła się grypą od dziadka. Po wizycie u lekarza, który wystawił receptę, zaczęła się prawdziwa walka o lek. — Dzwoniłem do wszystkich aptek i nigdzie go nie było. W końcu usłyszałem: „Pan przyjeżdża” — relacjonuje nasz kolega z Warszawy. Miał do wyboru jeszcze jedną aptekę… w Radomiu.
Aby zdobyć potrzebny środek, ojciec musiał przebyć wielką część stolicy. — Stanąłem w kolejce na kwadrans przed trzecią. Gdy spojrzałem na zegarek, było już kilka minut po szesnastej, a ja byłem dwudziesty w kolejce. Lek udało mi się zdobyć około godziny 16.30. Gdybym wiedział, ile czasu spędzę na dworze, ubrałbym się cieplej — przyznaje ze śmiechem.
PRECJOZA W APTEKACH
Duże zainteresowanie lekiem ukazuje inny problem, który zauważył fotoreporter. — Dla dorosłych leki są dostępne, a dla dzieci nie ma. Dlatego apteka podzieliła preparat na mniejsze dawki. Tak to się kręci — mówi, pokazując swój paragon. Ojciec był przekonany, że zapłaci około 80 złotych, a ostateczna kwota wyniosła aż 144 zł. Całkowicie na paragonie wydał ponad 177 zł.
Kolejka nadal się wydłuża….
DOSTĘPNOŚĆ LEKÓW
W wyniku rosnącej liczby zachorowań, w polskich aptekach zabrakło leku zawierającego oseltamiwir, stosowanego w terapii grypy typu A i B. Najlepiej działa, gdy podany jest w ciągu 48 godzin od wystąpienia pierwszych objawów. Problem z dostępnością tego leku pojawił się już w grudniu, a styczniowa sprzedaż wzrosła o 335 proc. w porównaniu z analogicznym okresem w roku 2023.
Ministerstwo Zdrowia podjęło działania mające na celu zwiększenie dostępności leku. Wydano zgody na tzw. importy interwencyjne, co umożliwia sprowadzanie leków z zagranicy w opakowaniach w obcych językach.
NIŻSZA ŚWIADOMOŚĆ SZCZEPIEŃ
Warto podkreślić, że Polacy od lat odmawiają szczepień przeciwko grypie. W sezonie 2024/2025 zaledwie 1,7 miliona Polaków zdecydowało się na ten krok. Co ciekawe, dla wielu z nich szczepionki są darmowe. Nie ponoszą kosztów dzieci od 6. miesiąca do 18. roku życia, osoby powyżej 65. roku życia oraz kobiety w ciąży.
Taki brak zainteresowania szczepieniami, zwłaszcza w obliczu coraz groźniejszych wirusów, to duży błąd, który mogą popełniać chorzy na grypę.