Przed laty Bogdan Gasiński zyskał reputację w niecodzienny sposób, jako rzekomy ekspert Andrzeja Leppera. W czasach intensywnych debat o terroryzmie, twierdził, że na Mazurach miał widzieć talibów z Afganistanu kupujących broń biologiczną. Później oszukiwał, podszywając się pod dziennikarza TVN i kradnąc telewizory w różnych hotelach w Polsce. Ostatecznie za swoje drobne kradzieże, według skomplikowanych przepisów prawa, został skazany na długą odsiadkę, przez co do 2051 roku miał pozostać za kratami, co niższymi sankcjami karany jest morderców. Ostatnio, jak dowiedział się Onet, jego sytuacja uległa zmianie.
Bogdan Gasiński – znikający bohater polskiego życia politycznego
Choć Bogdan Gasiński jest dziś postacią zapomnianą, niegdyś zajmował czołowe miejsce w politycznych wydarzeniach. To Andrzej Lepper, nieżyjący lider Samoobrony i wicepremier w rządzie PiS, przyciągnął go na światło dzienne, używając jego rzekomych odkryć jako narzędzia w politycznych grach.
Na początku XXI wieku, w obliczu globalnych lęków przed terroryzmem, Lepper ogłosił, że odnalazł sensacyjne informacje. Odwołując się do Gasińskiego, informował o talibach z Afganistanu, którzy rzekomo przybyli na Mazury w poszukiwaniu broni biologicznej, aby wspierać Osamę bin Ladena. Gasiński twierdził później, że jego słowa zostały zniekształcone i w rzeczywistości widział Afgańczyków sprzeciwiających się talibom, którzy przyjeżdżali do Polski w poszukiwaniu broni. Wywołało to skandal, a obydwaj mężczyźni znaleźli się pod ostrzałem krytyki.
Niemożność wydania sprawiedliwości i absurdalne wyroki
Po pewnym czasie Gasiński zniknął z nagłówków gazet, ale zdobna w doświadczenia z politycznego szaleństwa, zaczął przedstawiać się jako Jacek Gasiński. Jako rzekomy dziennikarz TVN bywał w luksusowych hotelach, gdzie korzystał z usług bez płacenia, wynosząc z nich telewizory i inny sprzęt elektroniczny. Jego sztuczki obejmowały kilkadziesiąt oszukaństw, a w 2009 roku, mimo wcześniejszych pobytów w aresztach, trafił ostatecznie do więzienia. Od tamtej pory nie opuścił jego murów.
W zeszłym roku Gasiński, nie przyznając się do winy, zadzwonił do Onetu z więziennej celi. Wyrażał obawy, że ma odsiedzieć dłużej niż niektórzy mordercy, a na wolność miałby wyjść w 2051 roku z powodu nałożonych na niego wyroków.
Skandaliczne przepisy i nierówność w wymiarze sprawiedliwości
Przyczyny jego tragicznej sytuacji można upatrywać w chaotycznych przepisach dotyczących kary łącznej, które wprowadziły zamieszanie w systemie prawnym. Wielu sędziów podkreślało, jak trudne jest wydanie sprawiedliwego wyroku w oparciu o niejasne regulacje. W międzyczasie adwokaci zauważyli, że Gasiński staje się ofiarą skomplikowanego prawa.
Specjalista prawa karnego, prof. Piotr Kardas, zauważył, że w tak skomplikowanym systemie zrozumienie przepisów dotyczących kary łącznej jest wyzwaniem dla większości prawników. Jak zauważył, skazywanie kogoś na 42 lata więzienia za drobne kradzieże to sytuacja, która budzi przerażenie i zasługuje na publiczny sprzeciw.
Kolejna szansa na sprawiedliwość?
W lipcu 2024 roku Onet przekazał o zmianach w sprawie Gasińskiego. W wyniku jego zażalenia, sprawy zajął się Sąd Okręgowy w Świdnicy, który postanowił o zmianie wyroku, co skutkowało redukcją kary o 25 lat. Gasiński miał wyjść na wolność w grudniu 2026 roku, a nie w 2051 roku, co stanowiło prawdziwą sensację w kontekście jego długotrwałej odsiadki.
Sąd w Świdnicy wyjaśnił, że rozbieżności w obliczeniach wynikają z licznych zmian w przepisach dotyczących kary łącznej. Zmiany te wprowadzały ciągłe zamieszanie, co wpływało na sytuację skazanych. Sędzia Agnieszka Połyniak przyznała, że jest to powód do apelu do ustawodawcy o uproszczenie regulacji, które zdezorganizowały system wymiaru sprawiedliwości.
Gasiński wciąż przebywa w zakładzie karnym w Czarnem, gdzie skarży się na brak posiedzeń sądowych, które umożliwiłyby mu starania o wcześniejsze zwolnienie. Rzecznik sądu, sędzia Tamara Kulczewska, zapewnia jednak, że jego wniosek znajduje się w ciągu rozpatrywania.
Chociaż los Gasińskiego może budzić kontrowersje, nie ulega wątpliwości, że jego historia ilustruje szersze problemy w polskim systemie sprawiedliwości, które zbyt często stawiają jednostki w sytuacjach absurdalnych i niewłaściwych.