Kandydat PiS na prezydenta, Karol Nawrocki, ma na koncie nie tylko działalność w roli prezesa IPN, ale również wiele podróży służbowych, które kosztowały podatników niemałe sumy. Jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, jego delegacje zrealizowane w okresie pełnienia tej funkcji wyniosły łącznie około 800 tys. zł, przy czym sama kwota wydana na podróże oscylowała wokół 463 tys. zł.
PODRÓŻE W CELU EDUKACYJNYM
Jak ujawniła niedawno „Gazeta Wyborcza”, Nawrocki odbył aż 31 podróży, w tym do egzotycznych miejsc, jak Zimbabwe, Meksyk, Argentyna, Izrael czy Stany Zjednoczone. Wizyty te miały na celu realizację projektu edukacyjno-memoratywnego pod nazwą „Szlaki Nadziei. Odyseja Wolności”, który miał na celu spotkania z Polakami z różnych zakątków świata oraz poznanie ich potrzeb.
DELEGACJE MUZEUM II WOJNY ŚWIATOWEJ
Podobne praktyki miały miejsce, gdy Nawrocki kierował Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. W ramach swoich podróży odwiedził m.in. Hawaje, Japonię, Chiny, Australię i Nową Zelandię, a celem większości wizyt były miejscowe muzea poświęcone II wojnie światowej.
KOSZTY PODRÓŻY
Jedna z najdroższych delegacji, która miała miejsce w 2020 roku, dotyczyła Nowej Zelandii oraz Australii, gdzie wydano 121 tys. zł. Łącznie za wszystkie 53 podróże Nawrockiego, zarówno w czasie pracy w muzeum, jak i w IPN, poniesiono koszty rzędu blisko 800 tys. zł.
WYRAŻENIE WĄTPLIWOŚCI
Mariusz Wójtowicz-Podhorski, były kierownik Muzeum Westerplatte i Wojny 1939, wyraził swoje wątpliwości dotyczące sensu tych podróży, zadając pytanie: „Jaki związek ma Nowa Zelandia z Muzeum II Wojny Światowej?”. Takie pochopne podróże skłoniły historyków do komentarza w „Gazecie Wyborczej”, gdzie podkreślili, że efekty działań Nawrockiego w IPN są dość skromne i nieadekwatne do poniesionych wydatków.
Źródło: Gazeta Wyborcza