Radosław Sikorski, były minister spraw zagranicznych, poruszył kontrowersyjne tematy podczas swojego wykładu na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie omawiał wyzwania stojące przed polską polityką zagraniczną oraz przywództwo Polski w Unii Europejskiej. Szczególną uwagę zwrócił na swoje wystąpienie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, w trakcie debaty na temat Ukrainy, gdzie miał okazję skonfrontować się z rosyjskim ambasadorem Wasilijem Nebienzią.
Zarzuty wobec rosyjskiego ambasadora
Podczas wystąpienia rosyjski ambasador wygłosił żargonową tyradę, powtarzając rosyjską narrację na temat wojny. Sikorski, odpowiadając na jego słowa, nie pozostawił kamienia na kamieniu. — W tej robocie są jakieś przyjemności. I to, że mogłem ambasadorowi rosyjskiemu w twarz rzucić jego kłamstwa, zostało przez niektórych zauważone — powiedział, podkreślając, że jego reakcja na propagandę była zauważona i doceniona.
Sikorski pyta retorycznie
Radosław Sikorski nie ograniczył się jedynie do ostrych słów krytyki. Zadał również prowokacyjne pytanie: — Czym różni się to, co robicie z ukraińskimi dziećmi, od tego, co niemieccy naziści robili naszym i waszym dzieciom? Stwierdził, że porywanie i indoktrynowanie dzieci stanowi akt ludobójstwa, a stali członkowie Rady Bezpieczeństwa powinni być strażnikami pokoju, a nie uczestniczyć w wojnie z wykorzystaniem dzieci. — To jest hańba Rosji, która nigdy nie zostanie wybaczona ani zapomniana — dodał, wyrażając oburzenie na działania Moskwy.
Wystąpienie Sikorskiego, które miało miejsce w kontekście trudnych i dramatycznych wydarzeń w Ukrainie, przyniosło mu szersze uznanie, a jego słowa mogą przyczynić się do dalszej dyskusji o sytuacji humanitarnej w regionie.