Prezydent Krakowa, Aleksander Miszalski, rozpoczął procedurę odwołania Marii Anny Potockiej z pozycji dyrektorki Muzeum Sztuki Współczesnej Krakowie, MOCAK. Potocka odmówiła zakończenia umowy za porozumieniem stron, co potwierdzono w piątkowym komunikacie Biura Prasowego miasta. Decyzja ta jest rezultatem głośnej afery mobbingowej w muzeum, która wywołała kontrowersje i oburzenie w środowisku artystycznym.
Rzeczniczka prezydenta Joanna Krzemińska wskazała, że powodem odwołania jest „niedbałość o renomę zarówno muzeum, jak i miasta”. W ramach rozpoczętej procedury prezydent poprosi o opinie związków zawodowych oraz stowarzyszeń twórczych związanych z działalnością MOCAK-u, co jest niezbędnym krokiem w toku odwołania.
Informacje o zamierzonym zakończeniu współpracy z Potocką zostały ujawnione 2 października podczas konferencji prasowej oraz w mediach społecznościowych. Sytuacja ta ma związek z wspomnianą aferą, która zaczęła się od publikacji w „Gazecie Wyborczej”. W lipcu krakowski sąd orzekł, że Lidia Krawczyk, była kurator Bunkra Sztuki, padła ofiarą mobbingu w czasach, gdy dyrektorką była Maria Anna Potocka.
W obronie Potockiej stanęła grupa artystów, którzy w liście do prezydenta Krakowa wyrazili swoje zaniepokojenie decyzją o jej usunięciu, argumentując, że jest ona szkodliwa dla krakowskiej kultury. Wśród podpisał się m.in. Anna Bikont, Waldemar Dąbrowski oraz Krystyna Janda.
Jednak opinia artystów młodego pokolenia w tej sprawie jest diametralnie różna. W ich oświadczeniu podkreślono, że status zasłużonej postaci w kulturze nie zwalnia z odpowiedzialności za swoje działania. Wszyscy są zgodni, że należy uszanować prawomocny wyrok sądu i nie można ignorować wpływu, jaki takie sytuacje mogą mieć na innych.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej dotyczącej nowych wystaw w MOCAK-u, Maria Anna Potocka nie odpowiedziała na pytania dotyczące swojej przyszłości w muzeum, co tylko dodało do napięcia związku z obecną sytuacją w instytucji.
Źródło/foto: Interia