Myles Love miał zaledwie rok, kiedy jego rodzice zaczęli się martwić o jego zdrowie. Chłopiec nagle przestał jeść i pić, odmawiał chodzenia, a jego wygląd wzbudzał niepokój. W szpitalu jego mama usłyszała, że jest blady, ponieważ rude dzieci mają taką karnację. Tylko determinacja rodziców doprowadziła do postawienia diagnozy, która ich zszokowała — nowotwór w czwartym stadium.
DRAMATYCZNE OBJAWY
Wrzesień 2023 roku przyniósł dramatyczne zmiany w życiu Mylesa. Zwykle pełen życia chłopiec nagle stał się apatyczny: nie jadł, nie pił, nie chciał się poruszać, a jego bladość była alarmująca.
— Na początku myśleliśmy, że Myles po prostu źle się czuje. Był bardzo zmęczony, nie interesował się zabawkami, chciał się tylko przytulać. Zabraliśmy go do lekarza, który stwierdził, że to wirus. Dziwne, bo nie miał żadnych klasycznych objawów choroby. Po tygodniu nie było poprawy — relacjonuje Danielle Love, matka Mylesa.
W kolejnych wizytach lekarze bagatelizowali sytuację, sugerując, że to stres rodziców po narodzinach dziecka i polecając spacer. Wkrótce Myles całkowicie stracił zdolność chodzenia. Rodzice z przekonaniem, że coś jest nie tak, ponownie udali się do specjalistów.
PRZYKRE ODKRYCIE
Na oddziale ratunkowym Danielle walczyła o pobranie krwi od syna, co ujawnili, że chłopiec cierpi na anemię. Mimo transfuzji jego stan nie ulegał poprawie.
— Wyglądał na jeszcze bledszego niż wcześniej. Wiem, że dzieci z rudymi włosami często mają jaśniejszą skórę, ale on był niezwykle blady. Kiedy rozmawiałam z pielęgniarkami, usłyszałam, że to normalne — wspomina matka Mylesa. — Czułam się jak nadopiekuńcza mama, która przesadza.
W końcu Myles trafił do szpitala w Newcastle, gdzie lekarze odkryli guz w jego brzuchu. Diagnoza była dramatyczna: neuroblastoma w czwartym stadium, nowotwór układu nerwowego, który najczęściej dotyka dzieci. Natychmiast rozpoczęto intensywne leczenie.
h2>WALKA O ŻYCIE
— Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszeliśmy. Byliśmy załamani. Okazało się, że gdyby nie nasza determinacja, stracilibyśmy syna. Nie wiedzieli, czy przeżyje pierwszy miesiąc leczenia. Musieliśmy natychmiast rozpocząć chemioterapię. To było gorsze niż piekło — mówi Danielle, wspominając długie noce spędzone na OIOM-ie, z sercem pełnym strachu o przyszłość syna.
Na szczęście intensywna terapia przyniosła efekty. Obecnie Myles, który ma już trzy lata, jest w remisji. Jego mama stawia ważny apel do wszystkich rodziców: nie dajcie się zniechęcić, gdy czujecie, że coś jest nie tak z dzieckiem.
APEL DO RODZICÓW
— Gdybyśmy nie naciskali od samego początku, moglibyśmy stracić naszego syna. Zastanawiam się, jak teraz ponownie zaufać lekarzom. Gdybyśmy ich posłuchali, Mylesa by tu nie było. Dlatego tak ważne jest, aby byliście nieustępliwi, gdy czujecie, że dzieje się coś złego. Rodzice znają swoje dzieci najlepiej — kończy Danielle.
Wspomnienie tej trudnej walki przypomina, jak kluczowa jest determinacja w poszukiwaniu pomocy, gdy zdrowie dziecka może być zagrożone.