Janusz Palikot, były poseł i kontrowersyjny biznesmen, ma poważne problemy finansowe związane z niewypłaconymi wynagrodzeniami dla pracowników swoich spółek. Jego długi wobec zatrudnionych przekraczają 2 miliony złotych. Pomimo obietnic spłaty, jakie złożył rok temu pracownikom browaru Tenczynek, na ich konta wpłynęła jedynie niewielka część zaległych pensji — informuje „Gazeta Wyborcza”.
PAŃSTWOWA INSPEKCJA PRACY NA TROPIE
W minionym tygodniu Janusz Palikot został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, a w trakcie postępowania usłyszał osiem poważnych zarzutów. Wśród nich znajduje się podejrzenie o oszustwa na wielką skalę, które miały doprowadzić do strat przekraczających 70 milionów złotych wśród wielu pokrzywdzonych. Grozi mu kara pozbawienia wolności do 20 lat. Wśród strat poniesionych przez inwestorów i pożyczkodawców są także długi wobec pracowników jego firm, którym obiecywał szybki sukces, podczas gdy ich pensje pozostawały niewypłacane.
Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, w ciągu ostatniego roku Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła cztery kontrole w firmach Palikota, takich jak Manufaktura Piwa, Wódki i Wina oraz Centrum Usług Wspólnych Tenczynek. Inspekcje ujawniły liczne nieprawidłowości związane z wypłatą wynagrodzeń oraz z obowiązkowymi składkami ZUS, a także z Pracowniczymi Planami Kapitałowymi. Łączne zadłużenie wyniosło około 2,3 miliona złotych. Niektórzy pracownicy skarżyli się, że wielokrotnie słyszeli o „lepszych dniach”, które miały za chwilę nastąpić, jak skwitował jeden z nich, nazywając obietnice Palikota „nawijaniem makaronu na uszy”.
MILIONOWE ZALEGŁOŚCI I NADALE NIC
Rok temu pracownicy browaru Tenczynek otrzymali wiadomość z obietnicą spłaty zaległych wynagrodzeń. Zarząd deklarował, że co tydzień będą regulowane długi w określonych grupach. Niestety, zrealizowano tylko około 220 tysięcy złotych, a suma niewypłaconych wynagrodzeń sięga 2 milionów 72 tysięcy 714 złotych i 6 groszy — potwierdza Anna Majerek z okręgowej inspekcji pracy w Krakowie. Jednocześnie na osobę odpowiedzialną nałożono cztery mandaty karne, a sądy już prowadzą postępowania w tej sprawie, także niektórzy pracownicy postanowili walczyć o swoje prawa. Sprawy są w toku.
Z sytuacji jawi się obraz nie tylko tragiczny, ale wręcz groteskowy — ludzie musieli znosić niepewność finansową, czekając na obietnice, które z każdą chwilą wydawały się coraz bardziej nieosiągalne. Co dalej za tym wszystkim stoi? Na to pytanie być może znajdziemy odpowiedź w trakcie kolejnych odsłon tej sprawy.