Sytuacja w jednostce krytyczna. Dialog pomiędzy żołnierzami z magazynu amunicji w Mostach ujawnia, że panuje tam chaos gorszy niż na polu bitwy. Z wypowiedzi wynika, że nie ma mowy o poprawie procedur, a poszukiwanie winnych skupiło się na odkryciu, kto miał kontakt z mediami. Od tego zależą losy wyższych rangą oficerów, których reputację kompromitują informacje ujawnione w prasie. Właśnie dzięki mediom sprawa ta ujrzała światło dzienne.
Termin „d***chron” jest powszechnie znany w środowisku wojskowym i oznacza dążenie do ochrony własnej pozycji w sytuacjach kryzysowych, często przez kosztem osób o niższej randze.
Na temat sytuacji kryzysowej w wojsku pisaliśmy 9 stycznia w artykule zatytułowanym „Wojsko zgubiło miny przeciwpancerne. Znaleziono je pod IKEA”. Opisaliśmy tam historię ogromnego transportu min przeciwpancernych, który przeniesiono z magazynu amunicji w Hajnówce do Mostów, obejmującego blisko tysiąc ton materiałów wybuchowych, co jest ewenementem w wojskowych standardach.
Podczas rozładunku w Mostach zignorowano pięć palet z minami, które zawierały ponad dwie tony materiałów wybuchowych, co w rękach niewłaściwych osób mogłoby zniszczyć dwa wieżowce. Przez następne dziesięć dni miny podróżowały niekontrolowane po Polsce w wagonie należącym do PKP. Kiedy komendant składu w Mostach zorientował się, że brakuje mu ponad dwustu min, rozpoczęły się paniczne poszukiwania. Ostatecznie miny odnaleziono w magazynie pod IKEA w Orli.
— W obliczu braku możliwości zamiecenia sprawy pod dywan, zaczęto wyciągać konsekwencje — relacjonują żołnierze. — Zgodnie ze słynną zasadą „d***chronu”, ofiarą padły osoby niższego stopnia.
Z informacji uzyskanych z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu wynika, że zarzuty postawiono dwóm młodszym oficerom i dwóm podoficerom. Niestety, jedna z osób popełniła samobójstwo, co, zdaniem jego towarzyszy broni, było wynikiem wywieranego na niego nacisku.
Co z kolei z wyższymi oficerami, którzy powinni odpowiadać za sytuację w swoich jednostkach? Informację o zagubieniu min uzyskano dopiero po sześciu miesiącach. Kiedy minister obrony, Władysław Kosiniak-Kamysz, dowiedział się o tej sprawie, zdecydował się na usunięcie gen. Artura Kępczyńskiego, szefa Inspektoratu Wsparcia. Niestety, wielu wyższych oficerów, którzy są odpowiedzialni za swoje jednostki, nie poniosło żadnych konsekwencji i nadal pełnią swoje obowiązki.
Postanowiliśmy przyjrzeć się dokładnie sytuacji i sprawdzić, na ilu etapach można było zapobiec zagubieniu min, gdyby procedury były przestrzegane, oraz jakie konsekwencje mogą ponieść wyżsi oficerowie.
PROCEDURY, KTÓRE ZAWIODŁY
Rozmowy z żołnierzami i oficerami, którzy znają się na sprzęcie wojskowym, wskazują, że podróż min mogła być kontrolowana na kilku poziomach. Oto kluczowe punkty:
- Podoficer odpowiedzialny za rozładunek – Chorąży P. był odpowiedzialny za prawidłowy rozładunek transportu. Choć był przeszkolony w zakresie użycia materiałów wybuchowych, w chwili rozładunku przestał być widoczny, a jego obowiązki przejęła osoba bez odpowiedniego przygotowania.
- Magazynier – Osoba odpowiedzialna za transport min do magazynu. Niestety, późno zauważono brak około 40 skrzyń, które nie zostały od razu przewiezione do magazynu.
- Wartownik – Odpowiedzialny za kontrolę opuszczających skład wagonów. Powinien zabezpieczyć teren przed kradzieżą i nielegalnym wydobyciem. Niestety, procedura ta została zignorowana.
- Szef logistyki – Osoba odpowiedzialna za organizację transportu, powinien był zatroszczyć się, aby wagony odpowiadały normom, jednak nie wiadomo, czy kontrolował to osobiście.
Po tym, jak zawiodły wszystkie procedury, miny straciły kontrolę wojska. Na kolejnych stacjach podróżująca przesyłka mogła być poddana kontroli przez PKP, ale cywilne procedury nie są przedmiotem tych rozważań.
ODPOWIEDZIALNOŚĆ WYŻSZYCH OFICERÓW
Ostateczna odpowiedzialność za funkcjonowanie jednostek spoczywa na wyższych oficerach. Kim są te osoby? Mjr Zbigniew P. był komendantem składu w Mostach podczas kluczowego transportu, ale w czasie przybycia ładunku nie był obecny w jednostce. Odpowiedzialność tej osoby została dodatkowo skomplikowana przez zamknięcie sprawy po odkryciu zagubionych min.
Mjr Dariusz B., szef logistyki w 1 Regionalnej Bazie Logistycznej, również nie zdołał zapewnić nadzoru. Dowódca płk Janusz Kryszpin miał podobnie — ani on, ani żaden inny wyższy oficer nie był wówczas obecny w Mostach.
Zapytaliśmy 1 Regionalną Bazę Logistyczną o odpowiedzialność oficerów, ale nie doczekaliśmy się konkretnej odpowiedzi. Wicekomendant zasugerował, abyśmy czekali na rozstrzygnięcie sądowe związane z tą sprawą, unikając odpowiedzi na konkretne pytania.
NAZYWAMY TO NIEDOPUSZCZALNYM
Na zakończenie warto zwrócić uwagę na brak nadzoru służb nad transportem tak niebezpiecznego ładunku. Z naszych rozmów wynika, że wszystkie transporty powinny być zgłaszane odpowiednim organom, jednak incydenty związane z dokumentowaniem transportu min nie zostały odpowiednio obsłużone. To rodzi wiele pytań o odpowiedzialność Żandarmerii Wojskowej oraz Służby Kontrwywiadu Wojskowego w tej sprawie.
Pytania są otwarte, a odpowiedzialność wciąż nie została ustalona. Wiadomo, że sprawa nie kończy się na osobach wymienionych wcześniej. Czekamy na rozwój sytuacji i na to, jak wojsko wyciągnie konsekwencje wobec swoich oficerów.