W trakcie przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa prokurator Ewa Wrzosek, rzekomo inwigilowana za pomocą tego kontrowersyjnego oprogramowania, wyraziła swoje poważne obawy dotyczące bezpieczeństwa i poufności swoich danych. „Nie wiem, kto miał dostęp do moich informacji, ani gdzie one się znajdują. System Pegasus nie zapewnia ich ochrony” — stwierdziła bez ogródek.
PEGAZUS W ŚWIETLE ŚLEDZTWA
Wrzosek złożyła zeznania jako świadek, ujawniając przy tym, że nie ma wątpliwości co do niezgodności działań, które miały miejsce w jej przypadku, z zapisami ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Z jej wypowiedzi wynika, iż dowody, które uzyskały służby, miały trafić do Prokuratury Krajowej.’
WĄTPLIWOŚCI CO DO WIEDZY PROKURATORÓW
Podczas wystąpienia Wrzosek zasygnalizowała również istotne pytania dotyczące prokuratorów, którzy mogli korzystać z tych dowodów. „Nasuwają mi się wątpliwości, czy prokuratorzy świadomi metody pozyskania dowodów mogli działać w zgodzie z prawem” — powiedziała. „Jeśli nie mieli wiedzy o tym, że korzystają z materiałów zebranych w wyniku działań operacyjnych z użyciem Pegasusa, to musieli ignorować tę informację, ponieważ zgodnie z obowiązującym wówczas prawem, nadzór nad tymi czynnościami przysługiwał prokuratorowi generalnemu lub prokuratorowi krajowemu” — dodała, zwracając uwagę na wymogi przejrzystości w pracy wymiaru sprawiedliwości.
Bez wątpienia te wydarzenia budzą szereg pytań i wątpliwości — w jaki sposób takie narzędzie jak Pegasus mogło być używane w Polsce, oraz czy ochrona danych osobowych nie została poważnie naruszona. Z każdym dniem sprawa ta wciąż zyskuje na znaczeniu, a opinia publiczna coraz bardziej domaga się odpowiedzi.
Źródło/foto: Onet.pl Tomasz Gzell / PAP.