Każdy rodzic marzy o szczęśliwej przyszłości swojego dziecka. Niestety, historia rodziny Pawła i Agnieszki to tragiczny przykład, jak uzależnienie może zrujnować życie nie tylko osoby dotkniętej problemem, ale także całej rodziny. Ich córka, narkomanka, zaczęła zażywać narkotyki w wieku 13 lat, a dziś, prawie 28-letnia, wciąż zmaga się z nałogiem. Rodzice z niepokojem obserwują, jak system sprawia, że to oni, a nie ich córka, ponoszą konsekwencje jej wyborów.
GORSZE NIŻ PRZESTĘPCY
W Polsce, rodzice dorosłego narkomana, którzy starają się zapewnić mu pomoc, wydają się być traktowani gorzej niż przestępcy. Jak mówi Paweł: „Narkomana nie da się zmusić do leczenia, ale rodzice są zobowiązani płacić za jego substancje”. Opieka społeczna, jak twierdzą rodzice, zapewnia ich córce „godne warunki” do zażywania narkotyków, a rodzice muszą płacić za jej pobyt w ośrodkach, nawet gdy nie przebywa tam przez dłuższy czas.
WIDMO UZALEŻNIENIA
Agnieszka i Paweł przyznają, że uczynili wszystko, co w ich mocy, aby pomóc córce. Po zauważeniu, że jej zachowanie, wskazujące na uzależnienie, nasila się, zaczęli zmieniać jej szkołę i miejsce zamieszkania. Niestety, mimo ich starań, problem nie zniknął. Młoda dziewczyna zaczęła sięgać po leki na receptę i inne substancje, które mogły zapewnić jej chwilowe oderwanie od rzeczywistości.
Na rodzicielskiej drodze odnalazli się w sytuacji, w której podejmowane przez nich działania wydawały się być bezskuteczne. Szkoła oraz terapeuci starali się pomóc, jednak skutki uzależnienia były silniejsze niż wsparcie bliskich.
BRUTALNA RZECZYWISTOŚĆ
Zakopiański psycholog, z którym konsultowali się rodzice, zasugerował, że młodzież z trudnych domów łatwiej porzuca nałogi. W przypadku ich córki, która dorastała w rodzinie pełnej miłości, opcja ta okazała się być nieosiągalna. Ich dziecko wybrało inną drogę, a nadzieje rodziców na zdrowienie znikały z każdym dniem.
Kiedy Agnieszka i Paweł przekroczyli próg ośrodka, w którym ich córka miała otrzymać pomoc, pojawiła się nowa nadzieja. Sąd ograniczył ich prawa rodzicielskie, a para z ufnością oddała swoje dziecko pod opiekę specjalistów. Niestety, po niespełna dwóch tygodniach ich córka uciekła z ośrodka.
WALKA Z SYSTEMEM
Sytuacja, w której rodzice musieli płacić za pobyt córki, mimo że w ośrodku już nie była, doprowadziła ich do rozpaczy. Gdy w ich myślach powróciła nadzieja związana z zarejestrowaniem córki w zamkniętej placówce, urzędnicy postanowili obciążyć ich kosztami, które w żadnym razie nie były w ich zasięgu finansowym. Każde pismo z nowym żądaniem płatności stawało się kolejnym ciosem w ich rodzinne życie.
Rodzice deklarowali, że są gotowi pomóc córce, ale w kategoriach warunkowych – tylko wtedy, gdy zobowiąże się żyć bez nałogu. Tymczasem, Agnieszka i Paweł czuli coraz większy bezwład, obserwując, jak ich dziecko ucieka w wir używek.
NADZIEJA I ROZCZAROWANIE
Niepewność i upór córki przypominały jednostronną walkę – i to w systemie prawnym, który w zasadzie nie przewiduje pomocy dla dorosłego uzależnionego. Nadzieja pojawiła się na chwilę, gdy córka trafiła do więzienia. Tam przez rok nie zażywała narkotyków, a rodzice wierzyli, że może zacznie nowe życie. Jednak, tuż po wyjściu na wolność, powróciła do nałogu, a jej zachowanie stało się jeszcze bardziej destabilizujące.
Obecnie, kiedy rodzice myślą o swojej córce, ich nadzieje zderzają się z brutalną rzeczywistością. Wciąż są odpowiedzialni finansowo za jej pobyt w otwartym ośrodku, mimo że nie mają z nią kontaktu i nie mogą wpłynąć na jej decyzje. „Wolelibyśmy nie wiedzieć, co się z nią dzieje”, przyznaje Paweł. Niestety, historia ta to tylko jeden z wielu smutnych przypadków, które ukazują absurd naszego systemu wsparcia dla osób uzależnionych.