Latające w popłochu gołębie, przenikający mróz i nieustanna walka z czasem – tak wyglądała dramatyczna akcja ratunkowa, przeprowadzona na terenie hali wystawowej Międzynarodowych Targów Katowickich, po zawaleniu się dachu pod ciężarem śniegu. W dniu, który pozostanie w pamięci, zgromadziło się tam około 700 osób, przybyłych na Ogólnopolską Wystawę Gołębi Pocztowych. Tragiczne wydarzenie, które miało miejsce 19 lat temu, pochłonęło życie 65 osób i pozostaje największą katastrofą budowlaną w Polsce.
Ogólnopolska Wystawa Gołębi Pocztowych
Wystawa, odbywająca się 28 stycznia 2006 roku, przyciągnęła niemal 700 wystawców i miłośników gołębi. W godzinach popołudniowych wiele osób opuściło już teren targów, kierując się w stronę domów. Nic nie zwiastowało nadchodzącej tragedii, która miała miejsce około godziny 17.15.
Pod nagromadzonym śniegiem dach hali niespodziewanie zaczął się zapadać, uwięziając wielu uczestników wydarzenia. Świadkowie wydarzenia relacjonowali: „Ktoś krzyknął: 'Dach się wali!’. Dach w naszym kierunku padał, a w tym czasie szwagier powiedział: 'Uciekamy!’. Zgasły wszystkie światła, a w powietrzu działy się dźwięki upadających belek.” Michał Wiosna, hodowca gołębi, wspominał te dramatyczne chwile, ciesząc się, że udało mu się wraz z bliskim wydostać z ruiny.
Straty na wielką skalę
Niestety, nie wszyscy mieli tyle szczęścia. 65 osób straciło życie w wyniku zawalenia się dachu, a kolejne 144 odniosły obrażenia, spośród których 26 doznało trwałych uszczerbków na zdrowiu. Ostatnie ciała ofiar zostały wydobyte 14 lutego.
Wśród ofiar tragedii znaleźli się obywatele Polski, Czech, Słowacji, Niemiec, Belgii i Holandii. Ten czarny dzień wpisał się w karty historii jako największa katastrofa budowlana w naszym kraju.
Heroiczne działania ratowników
W akcji ratunkowej wzięło udział około 1300 ratowników, którzy przez całą noc przeszukiwali gruzowiska w nadziei na odnalezienie ocalałych. „Nigdy nie zapomnę twarzy osób, które tam zginęły. Otwierałem worki z ciałami, szukając braci. Modliłem się, aby ich nie spotkać” – relacjonował Aleksander Malcher, który stracił w katastrofie dwóch braci, oddanych hodowców gołębi.
Akcja była wyjątkowo trudna z powodu ekstremalnych warunków atmosferycznych. Termometry wskazywały -15 stopni Celsjusza, a ratownicy walczyli z zimnem i emocjami w obliczu tragicznych wydarzeń. Jan Jafernik, doświadczony ratownik górniczy, przemawiał o pokorze, jaką przyniosła mu ta noc.
Pamięć o ofiarach
Jedną z ofiar katastrofy był Stanisław Kois, społecznik i wychowawca, który odkrył pasję do gołębi dopiero w wieku 50 lat. Jego żona, Grażyna Kois, opisała intuicję matczyną, która podpowiedziała jej, że mąż nie żyje, zanim jeszcze ujawniły się jego losy.
Gdyby tragedia wydarzyła się nieco wcześniej, ofiar mogłoby być znacznie więcej. Wielu uczestników opuściło halę tuż przed zawaleniem, aby oglądać transmisję skoków narciarskich.
Późniejsze śledztwo ujawniło, że przyczyną katastrofy były poważne błędy w projekcie wykonawczym hali, które znacząco odbiegały od zatwierdzonego projektu budowlanego. Hala już od momentu budowy była zagrożeniem, a wysokie opady śniegu doprowadziły do jej zawalenia.
Czas refleksji
Co roku, 28 stycznia, w pobliżu miejsca tragedii odbywają się uroczystości upamiętniające ofiary. Miłośnicy gołębi gromadzą się, aby oddać hołd zmarłym, przypominając, jak ważne jest, by szanować pamięć o tych, którzy zginęli w tamtym tragicznym wydarzeniu.
Krzysztof Kawaler, prezes Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych, zachęca wszystkich do uczestnictwa: „Przybądźmy tam ze sztandarami, by godnie uczcić ich pamięć. Niech ta 19. rocznica udowodni, że jesteśmy solidarnym środowiskiem, które szanuje własną tradycję i pamięta o przyjaciołach.”