W Gdańsku, przy ul. Jaśkowa Dolina, doszło do niecodziennego incydentu, kiedy to antyterroryści omyłkowo weszli do niewłaściwego mieszkania. Zamiast poszukiwanego mężczyzny, w lokalu zastali przerażoną matkę i jej siedmioletniego syna, którzy znaleźli się w dramatycznej sytuacji wymagającej natychmiastowej interwencji psychologa. Jak to się mogło zdarzyć? Policja udzieliła krótkiego komentarza dla Polsat News, jednak niewiele wyjaśniła.
Wybuch w Gdańsku
W wydarzeniach z wtorku, około godziny 6:00, mieszkańcy bloku usłyszeli głośny huk, który wielu z nich zaskoczył. Jedna z mieszkanek relacjonowała, że na początku myślała, iż to remont, dopiero potem jej mąż zauważył antyterrorystów na klatce schodowej. Szok i przerażenie towarzyszyły wszystkim, gdy okazało się, że na ich oczach odbywa się akcja specjalnych jednostek policji.
Trauma i Zaskoczenie
Kobieta, która była w swoim mieszkaniu, przeżyła ogromny stres, gdy funkcjonariusze siłą wtargnęli do jej lokalu, wyłamując drzwi i używając granatu hukowego. Mł. insp. Monika Chlebicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy zapewniła, że szybko zorientowano się w pomyłce, jednak nie zmienia to faktu, że kobieta i jej syn potrzebowali wsparcia psychologicznego, które na miejsce przybyło bezzwłocznie.
Jak doszło do pomyłki?
Jak to możliwe, że doszło do tak rażącej pomyłki? Mieszkańcy mają swoje teorie. Wskazują na nietypowy sposób oznakowania mieszkań, które zamiast tradycyjnych numerów mają wyświetlacze. Inna teoria mówi o tym, że samochód poszukiwanego mężczyzny mógł być zaparkowany w miejscu przypisanym do lokalu wtargniętej kobiety, co mogło wprowadzić w błąd funkcjonariuszy. W trakcie akcji policja prowadzi śledztwo mające wyjaśnić całą sprawę.
Incydent wywołał oburzenie mieszkańców, a jeden z nich skomentował, że taka sytuacja może prowadzić do długotrwałych problemów psychicznych, jak PTSD. Niecodzienna interwencja antyterrorystów w ich bloku pozostawiła trwały ślad w ich pamięci.
Źródło/foto: Polsat News
