To była jedna z tych sytuacji, które mogą przyprawić o szybsze bicie serca nawet najbardziej doświadczonych policjantów. Kierujący toyotą w Płocku postanowił zignorować nie tylko dozwoloną prędkość, ale także policję, co zakończyło się niecodziennym pościgiem. 34-letni mężczyzna, uznając zapewne, że uda mu się ujść odpowiedzialności, najwyraźniej nie spodziewał się, że jego brawura doprowadzi go do takiego chaosu.
ZWIASTUN KŁOPOTÓW
W minioną sobotę (28.09) płocka drogówka miała pełne ręce roboty, gdy na ul. Łukasiewicza zmierzyła prędkość toyoty. Zamiast toczyć bezpieczną jazdę, 34-latek pędził z zawrotną prędkością 105 km/h. Gdy tylko zauważył policyjny patrol, zahamował, a następnie postanowił zawrócić. Funkcjonariusze, nie zamierzając się poddawać, ruszyli w pościg.
CHAOS NA ULICACH PŁOCKA
Uciekinier z każdą chwilą zdawał się być coraz bardziej zdesperowany. Po wezwaniach policji do zatrzymania się postanowił skręcić w osiedlowe uliczki, licząc, że uda mu się zgubić radiowóz. Niestety, jego plan legł w gruzach, gdy w pewnym momencie stracił panowanie nad pojazdem. Najpierw uderzył w budynek, a chwilę później w latarnię. Cały incydent był naocznym dowodem na to, jak szybko można z być z brawura zeszłorocznego brawurowca zamienić się w niebezpiecznego przestępcę.
WSTYDLIWY FINISZ
Na szczęście policjanci byli zawsze o krok za nim. Po zatrzymaniu okazało się, że 34-latek był trzeźwy, ale jego ucieczka miała swoje źródło w sądowym zakazie prowadzenia pojazdów. Grozi mu nie tylko odpowiedzialność za niezatrzymanie się do kontroli, ale również poważne konsekwencje za przekroczenie prędkości oraz spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Sądowe konsekwencje mogą sięgnąć nawet 5 lat pozbawienia wolności, co z pewnością skłoni niejednego do przemyśleń na temat odpowiedzialności za własne czyny.
Trudno się nie uśmiechnąć z ironią, obserwując jak życie potrafi szybko zaskoczyć, nawet tych, którzy sądzą, że są poza zasięgiem prawa.
Źródło: Polska Policja