— W Kościele nie ma już Boga. Kiedyś zapytałem mojego oprawcę, księdza Jana W., czy wierzy w Boga. Zapanowała cisza. Były sekretarz kardynała Franciszka Macharskiego oraz przyjaciel kardynała Stanisława Dziwisza nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie — relacjonuje Janusz Szymik, pokrzywdzony przez księdza pedofila, w rozmowie z Onetem. W jego głośnej sprawie zapadł niedawno pierwszy wyrok, a mężczyzna zdradza, że myśli o kolejnych pozew.
WALKA O SPRAWIEDLIWOŚĆ
Szymon Piegza, Onet: Po ogłoszeniu wyroku mówiłeś, że to najważniejszy dzień w twoim życiu.
Janusz Szymik: Od 30 lat walczę o sprawiedliwość.
Sprawiedliwość dla siebie, starego chłopca, którym byłem, a także dla dziecka, które przez pięć lat było ofiarą fekalnej przemocy. Moje cierpienie zaczęło się 41 lat temu, kiedy miałem 12 lat. Ksiądz W. zgwałcił mnie wielokrotnie, setki razy. Pełnił funkcję proboszcza w Międzybrodziu Bialskim i był sprawcą krzywdzenia dzieci.
WYROK SĄDU
Sąd uznał, że wykorzystywanie seksualne nieletnich to act nieludzki.
Sędzia stwierdziła wprost, że to były tortury. Według Europejskiej Konwencji Praw Człowieka takie przestępstwa się nie przedawniają. W końcu sąd potwierdził, że przez te wszystkie lata miałem rację.
Żądałeś trzech milionów złotych zadośćuczynienia, jednak sąd przyznał ci 400 tysięcy złotych z odsetkami. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.
To jedynie symboliczne zadośćuczynienie za kilkanaście lat bezczynności biskupa Tadeusza Rakoczego, przełożonego księdza W. Zgłaszałem mu dwa razy, że ten człowiek to gwałciciel, ale nie zrobił nic.
APEL DO SPRAWIEDLIWOŚCI
Będziesz się odwoływał od wyroku?
Tamta kwota jest zdecydowanie zbyt mała. Gdy podzielimy 400 tysięcy przez 20 lat, wychodzi 20 tysięcy rocznie, co oznacza niespełna dwa tysiące złotych miesięcznie za tuszowanie pedofilii. Uważam, że to za mało! Sąd pokazał, że biskupom opłaca się tuszować przestępstwa, skoro przyznał tak niewielką sumę.
Za jakie przestępstwa wystąpiłeś o zadośćuczynienie przeciwko diecezji bielsko-żywieckiej?
Odrzucono moje żądanie, ponieważ sędzia zauważyła, że w latach 1984-1989 nie istniała jeszcze diecezja bielsko-żywiecka, a sprawy powinien prowadzić archidiecezja krakowska.
To absurd, bo diecezja powstała z archidiecezji i przejęła jej majątek. Gdy zgłaszałem swoje krzywdy, nikt nawet nie zasugerował mi, że powinienem proceder zgłaszać do Krakowa. Nawet kardynał Dziwisz stwierdził, że to nie jego sprawa.
PROBLEMY Z PRZESZŁOŚCIĄ
Kardynał Dziwisz dowiedział się, że ksiądz jest pedofilem w 2012 roku i… nic się nie stało! Nawet tłumaczył, że to nie jego obowiązek.
Stolica Apostolska przyznała, że biskup Rakoczy ukrywał przestępstwa W., co skutkowało kościelnymi sankcjami. Gdzie miałby się zwrócić zwykły człowiek, który nie wiedział, jak działa system?
Każda z tych sytuacji utwierdza w przekonaniu, że Kościół nie działa tak, jak powinien. Dlatego nie ma miejsca na Boga w tej instytucji.
DALSZA WALKA
Mówisz, że twoja walka jest dopiero na początku. Złożyłeś pozew, który zakończył się w sądzie, ale nadal rozważasz kolejne kroki krok.
To nie tylko chęć zemsty, ale także dowód tego, że sprawiedliwość jest nieodzowna. Moja trauma pozostanie ze mną na zawsze, dlatego mam prawo domagać się dalszej rekompensaty.
Jesteś gotów pozwać swoją parafię?
Rozważam to. Skoro moja trauma będzie trwała przez całe życie, powinienem mieć prawo do dożywotniej renty. Parafia, jako wspólnota, również musi ponosić odpowiedzialność. Gwałt miał miejsce w jej murach, w zaufaniu, jakie mi udzielił proboszcz.
KTO PONOSI ODPORNOŚĆ?
To oni pozwalali na takie sprawy, a ja stałem się ich ofiarą. Ksiądz W. miał swoje znajomości, które wykorzystywał, a to wszystko działało na szkodę niewinnych ludzi. Ta sytuacja pokazuje, gdzie leży wina.
Po 30 latach cichego cierpienia pragnę, aby inni również zaczęli głośno mówić o tym, co spotkało mnie i innych. To już wystarczy. W tej walce nie ma miejsca na bierne zachowanie — chodzi tu o życie wielu ludzi.
Czy żałujesz, że ujawnienie się spowodowało nowe cierpienia?
Bez wątpienia było to trudne. Wolałem jednak ujawnić całą prawdę, by nie zabrać jej do grobu. Uważam, że walka o prawdę jest nieodłącznym elementem mojego życia.
DLACZEGO WARTO WALCZYĆ?
Pomimo wszystkich cierpień i problemów zdrowotnych, które mnie dotknęły, wiem, że ta walka była słuszna. Nawet jeśli choroby mnie doganiają, staram się dawać przykład innym ofiarom. To ostatnie zwycięstwo było jego wagą na każdym kroku.
Każda osoba, która zetknęła się z przemocą, powinna znać drogę do sprawiedliwości. To nie jest tylko osobista wojna, ale misja na rzecz tych, którzy nie mogą mówić własnym głosem. O tego typu rozliczeniach myślę na co dzień i nie zamierzam się poddać.
Niech ten wyrok będzie sygnałem dla innych, aby się nie bały i miały odwagę stawić czoła prawdzie, niezależnie od tego, jak trudne mogą być konsekwencje.
Na koniec przypominam myśl: „Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy”, bo to właśnie mnie ujawnił mój oprawca.
Jeśli znalazłeś/aś się w podobnej sytuacji, nie wahaj się szukać pomocy. Jest wiele organizacji, które oferują wsparcie dla ofiar przemocy.