Oto historia, która rozgrzała internet do czerwoności. „Kosmici”, „morskie potwory”, „obcy” – to tylko niektóre z określeń używanych przez internautów w odniesieniu do niezwykłych istot uchwyconych na zdjęciach na plaży w Republice Południowej Afryki. Wiele emocji budziły fotografie opublikowane przez Jana Vorstera, które zaskoczyły niejednego nowego odbiorcę.
FOTOGRAFIE, KTÓRE OSZUKUJĄ WZROK
Mimo że zdjęcia powstały trzy lata temu, nie tracą na aktualności i wciąż powracają na strony różnych serwisów. Urok wschodu słońca, zabawa światłem oraz nietypowa perspektywa nadają im klimat rodem z horroru science fiction. Jan Vorster, uchwyciwszy te tajemnicze kształty na plaży w Stilbaai, stał się obiektem spekulacji. Wiele osób w sieci twierdziło, że jego zdjęcia przedstawiają morskie potwory lub kosmitów wyłaniających się z fal. Panika w komentarzach tylko potęgowała zainteresowanie, a niektórzy zarzucali autorowi celowe wprowadzanie w błąd.
JAKA JEST PRAWDA?
Okazuje się, że to, co początkowo wyglądało jak monstrum z głębin, było jedynie martwymi liśćmi aloesu z gatunku Aloe Ferox. Jan Vorster, mieszkaniec Stilbaai, nie przypuszczał, że jego chęć zwrócenia uwagi na problemy ekologiczne będzie miała aż tak zaskakujący skutek. Jego fotografie miały na celu ukazanie, jak obca i niezrozumiała potrafi być natura, a to właśnie my, ludzie, stajemy się prawdziwymi „obcymi”, niszczącymi naszą planetę.
REAKCJE INTERNAUTÓW
Niektórzy z użytkowników internetu przyznawali, że obawiają się wychodzić na plażę po ujrzeniu tych zdjęć. Inni wyrażali oburzenie, oskarżając Vorstera o świadome wprowadzanie w błąd. Fotograf nie tylko zachwycił estetyką swoich prac, ale również chciał przekazać ważne przesłanie: należy szanować naturę i dbać o nią, zanim będzie za późno.
Te fotografie udowadniają, że czasem nawet najprostsze rzeczy potrafią zaskoczyć i wprowadzić w błąd. W erze, gdy wszystko wydaje się być sfotografowane, warto spojrzeć na świat z nowej perspektywy – pełnej szacunku i zrozumienia. Co jeszcze skrywa natura w swoich tajemnicach? To pytanie pozostaje otwarte, a może warto poszukać odpowiedzi w najbliższym otoczeniu?