Prezydent Korei Południowej, Jun Suk Jeol, zdecydował się na odmowę stawienia się przed śledczymi oraz złożenia zeznań w związku z postawionymi mu zarzutami. Po aresztowaniu przeniesiono go do pojedynczej celi, a zjawił się tam po przejściu formalności, w tym badań medycznych i zdjęć, bez większych trudności.
Protesty przed sądem
W niedzielę, tuż przed wydaniem decyzji sądu o aresztowaniu prezydenta, rozległy się protesty jego zwolenników. W miastach Korea Południowej zebrały się tłumy, a w Seulu doszło do szturmu na budynek sądu, co poskutkowało aresztowaniem około 86 osób. Tylko w stolicy zgromadziły się dziesiątki tysięcy zwolenników polityka, którzy starli się z policją w burzliwej wymianie zdań i emocji.
Oświadczenie Jun Suk Jeola
W obliczu tej sytuacji, Jun Suk Jeol, poprzez swoich prawników, wyraził żal z powodu zajść oraz apelował o pokojowy sposób wyrażania opinii przez protestujących. Zauważył, że rozumie frustrację wielu obywateli oraz ich poczucie niesprawiedliwości, wskazując jednocześnie na konieczność współpracy z policją w tym kontrowersyjnym czasie.
Reakcje na stan wojenny
Warto przypomnieć, że Jun Suk Jeol ogłosił stan wojenny w Korei Południowej, oskarżając opozycję o sabotowanie działań rządu i sympatyzowanie z Koreą Północną. Wojsko wprowadziło wtedy restrykcje dotyczące działalności politycznej oraz nałożyło kontrolę nad mediami. Zaraz po tym jednak Zgromadzenie Narodowe głosowało za zniesieniem stanu wojennego, co zniweczyło decyzję prezydenta i wprowadziło nowy stan rzeczy.
Immunitet prezydencki a zarzuty
Prezydent Korei Południowej stoi w obliczu poważnych oskarżeń, w tym o zamach stanu, co jest jednym z niewielu przestępstw, w przypadku którego nie ma on immunitetu. W Korei Południowej kara za ten czyn może obejmować nawet karę śmierci, choć warto zaznaczyć, że ostatnia egzekucja miała miejsce prawie 30 lat temu.
Cała ta sytuacja toczy się w napiętej atmosferze politycznej, która może zaważyć na przyszłości kraju oraz jego lidera.
Źródło/foto: Polsat News