Dzisiaj jest 19 stycznia 2025 r.
Chcę dodać własny artykuł

Kapitan „Orła” wydaje rozkaz, Niemcy nie mają szans w ferworze walki

9 kwietnia 1940 roku rozpoczął się nowy rozdział II wojny światowej – Niemcy zaatakowały Danię i Norwegię. Dzień przed tym wydarzeniem, polski okręt podwodny ORP „Orzeł” zdołał zatopić frachtowiec „Rio de Janeiro”. Statek, który transportował amunicję, żywność, konie, pojazdy wojskowe oraz działa, był także domem dla ponad 300 niemieckich żołnierzy ukrywających się na pokładzie. Informacja przekazana przez Polaków brytyjskiej Admiralicji stała się jednym z pierwszych alarmów dotyczących inwazji na Skandynawię oraz otwarcia nowego frontu.

OGŁOSZENIE O STRACENIU OKRĘTU

Dwa miesiące później, 11 czerwca 1940 roku, polska Marynarka Wojenna z Londynu ogłosiła: „Z powodu braku jakichkolwiek informacji oraz niepowrotu z patrolu w ustalonym czasie – okręt podwodny Rzeczypospolitej Polskiej „Orzeł” uznaje się za stracony”. Tak nieszczęśliwie zakończyła się historia okrętu, który poza zatopieniem niemieckiej jednostki wyrobił sobie renomę podczas września 1939 roku, przemycając się mimo internowania do Wielkiej Brytanii.

LEGENDARNA UCIECZKA Z TALLINNA

Inicjatorem tej legendarnej ucieczki był Jan Grudziński, który przejął dowództwo od komandora porucznika Henryka Kłoczkowskiego. Oto jak ostatni dowódca wspominał tamte wydarzenia: „Weszliśmy do Tallinna w nocy 14 września. Chcieliśmy oddać chorego dowódcę do szpitala oraz naprawić sprężarkę. Zgodnie z prawem międzynarodowym mieliśmy prawo do 24-godzinnego postoju i z zaufaniem przyjęliśmy obietnice estońskich oficerów, co do zaopatrzenia oraz naprawy uszkodzeń. Zmęczony całonocną wachtą, świadomy bezpieczeństwa w neutralnym porcie, ułożyłem się do snu”. Następnego dnia niespodziewanie doszło jednak do internowania.

Rozpoczęto rozbrajanie; z okrętu zabrano mapy oraz dziennik nawigacyjny. 18 września, dzień po sowieckiej agresji na Polskę, kapitan podjął decyzję o ucieczce. Po 27 dniach morskiej odysei dotarli do Szkocji. 1 grudnia 1939 roku ORP „Orzeł” został przyjęty do brytyjskiej floty. Kłoczkowski, oskarżony o naruszenie obowiązków i tchórzostwo, został w 1942 roku skazany i zdegradowany do stopnia marynarza.

POLSKA FLOTA PODWODNA

Inspiracją dla powstania polskiej floty podwodnej były sukcesy niemieckich U-Bootów podczas I wojny światowej. Po 1918 roku Polska postanowiła zdobyć kilkanaście tego typu jednostek. Na początku lat 30. XX wieku do służby weszły pierwsze trzy okręty, zamówione we Francji, jednak ich przestarzałe rozwiązania techniczne okazały się bezużyteczne na początku II wojny. Zorganizowano zbiórkę publiczną, dzięki czemu udało się zakupić dwa nowoczesne jednostki z Holandii – ORP „Orzeł” i ORP „Sęp”.

PARAMETRY TECHNICZNE I SŁUŻBA

OKRĘT „Orzeł” miał długość 84 metrów, szerokość 6,7 metrów, a maksymalna głębokość zanurzenia wynosiła 100 metrów. Maksymalna prędkość oscylowała od 10 węzłów pod wodą do 20 węzłów na powierzchni, a zasięg wynosił imponujące 7 tysięcy mil morskich. Uzbrojony był w 20 torped oraz dodatkowe uzbrojenie, dzięki czemu mógł atakować z różnych kątów. Jego załoga liczyła 60 osób.

7 lutego 1939 roku ORP „Orzeł” przybył do Gdyni, gdzie został uroczyście powitany przez 30 tysięcy ludzi. Od razu przystąpiono do intensywnego szkolenia, a wkrótce po tym okręt rozpoczął misje patrolowe na Bałtyku. 1 września „Orzeł” zjawił się w porcie wojennym w Gdyni-Oksywiu po szybkim wyjściu w morze, z braku pełnej załogi. 4 września, bez zgody dowództwa, opuścił sektor patrolowy i skierował się w stronę Gotlandii.

KAMPANIA WRZEŚNIOWA I UCIECZKA

„Orzeł”, wbrew wszelkim oczekiwaniom, zdołał przeprowadzić udany atak na niemiecki frachtowiec „Rio de Janeiro”, które zatopił 10 września. W bitwie zginęło ponad 180 osób, co przyczyniło się do potwierdzenia dobywającej się niemieckiej inwazji na Norwegię.

Po udanej akcji okręt podjął dramatyczny krok ucieczki, pokonując szereg przeszkód i problemów technicznych. 23 maja wyruszył w kolejną misję. Po zniknięciu z radarów, zarówno okręt, jak i jego załoga, uznano za straconych.

Dowódca Floty Podwodnej Royal Navy, wiceadmirał Max Horton, docenił zasługi „Orła” mówiąc: „Dzielność i efektywność, jakie towarzyszyły „Orłowi” podczas jego misji zasługują na najwyższą pochwałę”. Ducha tego legendarnego okrętu oraz jego heroicznych załogantów można pamiętać przez wieki.

O autorze:

Remigiusz Buczek

Piszę tu i tam, a bardziej tu. Zainteresowania to sport, polityka, nowe technologie.
Już dziś dołącz do naszej społeczności i polub naszą stroną na Facebooku!
Polub na
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

Przeczytaj również:

Artykuły minuta po minucie