Alaksandr Łukaszenka skomentował zamknięcie przejść granicznych między Białorusią a Polską, stwierdzając, że nie ma sensu martwić się tym, ponieważ nie transportują tam niczego. Na konferencji prasowej odbywającej się w Mińsku, przywódca Białorusi wyraził swoje zdanie: – A niech wszystkie zamkną. Przecież tam nie jeździmy, niczego tam nie wozimy. Zaznaczył również, że w związku z nałożonymi na jego kraj sankcjami, nie ma intencji bronić cudzoziemców przekraczających granicę z Polską.
Nie zamierzam bronić Polaków
Łukaszenka dodał: – I co, czy Mińska Fabryka Motocykli i Rowerów transportuje jakieś towary na sprzedaż? Odpowiedź brzmi: nie. Sankcje wprowadzone wobec nas są realnym ograniczeniem. W związku z tym, nie zamierzam wspierać tych, którzy chcą wjeżdżać do Polski. W rozmowie wyrażał przekonanie, że nie będzie bronił narodu, który wprowadza takie restrykcje.
Obawy przed “masową kampanią antybiałoruską”
Warto dodać, że w tej samej konferencji Alaksandr Wolfowicz, sekretarz stanu w Radzie Bezpieczeństwa, twierdził, iż zachodnie kraje, w tym Polska, prowadzą szeroką kampanię mającą na celu obalenie obecnego reżimu w Mińsku. Podkreślił, że trwa intensywne szkolenie grup, które mają rzekomo stworzyć tzw. Białoruską Armii Wyzwoleńczą, a także wyznał, że Polska stała się centrum koordynacyjnym tego ruchu.
Wolfowicz informował o istnieniu ośrodków, które mają na celu szkolenie bojowników. Jego zdaniem, w kontekście wojny na Ukrainie, Państwa zachodnie mogą wysyłać zwerbowanych białoruskich ekstremistów, aby zdobywali doświadczenie wojskowe. W dodatku, według niezweryfikowanych informacji, rozważane są operacje militarne, które mogłyby doprowadzić do zajęcia przygranicznych regionów Białorusi.
Choć wydarzenia te wzbudzają wiele emocji, wynikające z nich napięcia są raczej standardową reakcją reżimu na zewnętrzną krytykę i presję. W każdym razie Łukaszenka wskazał, że w wyborach prezydenckich zaplanowanych na 26 stycznia zyska wsparcie 82,5 proc. Białorusinów, jak wskazuje ostatni sondaż.
Źródło/foto: Interia