Dzisiaj jest 16 stycznia 2025 r.
Chcę dodać własny artykuł

Pracownice Żabki z Białołęki alarmują o trudnych relacjach z klientami: „To już nie jest praca, a koszmar”

W Żabce znajdującej się przy ulicy Erazma z Zakroczymia w warszawskiej Białołęce, sprzedawczynie od kilku tygodni żyją w strachu. Powód? Dwaj bezwzględni i agresywni mężczyźni, którzy regularnie doprowadzają do awantur, a ich zachowanie jest odbierane przez personel jako forma zastraszania. Właścicielka sklepu nie ma wątpliwości: — Obawiamy się o swoje życie i zdrowie. Oni czują się bezkarni i nie mamy dokąd się zwrócić po pomoc. Nie chcemy, żeby doszło do tragedii — wyznała.

WYZWANIE OD POCZĄTKU GRUDNIA

Problemy zaczęły się na początku grudnia 2024 roku. Jak relacjonują pracownicy sklepu, mężczyźni weszli do Żabki pod wpływem alkoholu, próbując ukraść czekoladę. Gdy kasjerka zwróciła im uwagę, awantura zakończyła się, gdy jeden z nich rzucił w nią tabliczką czekolady. To nie był jednak koniec ich eskapad.

Kilka godzin później wrócili, by kupić alkohol. — Przyszli i chcieli kupić wódkę, wyciągając zniszczony banknot, który odmówiłam przyjęcia. Zareagowali agresywnie, zaczęli się kłócić, a gdy próbowałam odebrać wódkę, stali się jeszcze bardziej groźni — relacjonuje właścicielka, dodając, że obawia się, że sytuacja wymknie się spod kontroli.

KOSZMAR W PRACY

Kobieta podkreśla, że nie tylko ona, ale także jej pracownice, czują się zagrożone. — Nasze życie w pracy stało się prawdziwym koszmarem. Młode dziewczyny tutaj nie potrafią same się obronić, a ci mężczyźni są niezwykle problematyczni. Nie możemy liczyć na spokój — zauważa pani Joanna, kierująca sklepem.

Sytuacja przybiera na powadze, ponieważ agresorzy czują się coraz bardziej bezkarni. — Ostatnio do sklepu weszli, kiedy nie było klientów, i zaczęli się awanturować. Jedna z moich pracownic się przestraszyła, nie wiedziała, jak reagować — mówi Joanna, niemogąc zrozumieć, dlaczego tak mało działań podejmuje się, aby zapobiec tego rodzaju sytuacjom.

NIEBEZPIECZEŃSTWO I BEZRADNOŚĆ

Chociaż personel posiada tzw. napadówkę, jej użycie w obliczu zagrożenia nie daje poczucia bezpieczeństwa. — Mimo że ochrona teoretycznie jest w pobliżu, wzywana interwencja trwa zbyt długo. W razie napadu bandyci wynieśliby cały sklep, zanim ktokolwiek zdążyłby przyjechać — skarży się franczyzobiorca, który podkreśla, że warunki powinny ulec natychmiastowej poprawie.

Właścicielka sklepu zamierza zgłosić incydenty na policję. — To już nie jest jednorazowy wybryk, a moje obawy rosną z każdym dniem. Muszę działać, zanim dojdzie do nieszczęścia — mówi, z ewidentnym zaniepokojeniem.

Mieszkańcy okolicy również apelują o zmiany. — W takich miejscach powinna być stała ochrona, innej drogi nie ma. Żyjemy w niebezpiecznych czasach, a policja powinna częściej monitorować sklepy otwarte do późna, aby zapewnić bezpieczeństwo — podkreśla jeden z mieszkańców.

BEZPIECZEŃSTWO JEST NAJWAŻNIEJSZE

Ta narastająca sytuacja sprawia, że lokalna społeczność staje przed dylematem bezpieczeństwa. Czy naprawdę potrzebne są tragedie, by wprowadzić skuteczne środki ochrony? Jak długo jeszcze będzie trwało to bezkarne zachowanie mężczyzn w Żabce? Odpowiedzi wciąż pozostają w sferze niepewności.

O autorze:

Remigiusz Buczek

Piszę tu i tam, a bardziej tu. Zainteresowania to sport, polityka, nowe technologie.
Już dziś dołącz do naszej społeczności i polub naszą stroną na Facebooku!
Polub na
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

Przeczytaj również:

Artykuły minuta po minucie