Dzisiaj jest 16 stycznia 2025 r.
Chcę dodać własny artykuł

Cisza dla głosów sprzeciwu? Inwigilacja wolności słowa w naszych czasach

W bolesnej rzeczywistości, w której żyjemy, dostrzegamy, że w kraju naszym jedna z frakcji politycznych powróciła do władzy, posługując się hasłami obrony „wolnych mediów”. Zaledwie po chwili, z pełnym przekonaniem i bez krępacji, zaczynają omawiać konieczność ograniczania wolności słowa dla tych, którzy mają inne zdanie.

Przeszłość a teraźniejszość

Przekładając to na czasy sprzed kilku lat, wyobraźmy sobie, że mija rok 2020 lub 2022, a rząd PiS zaczyna sugerować potrzebę wprowadzenia nowych zasad regulujących internet, w szczególności media społecznościowe. Mówiąc precyzyjnie – zakładając, że pragnie przyznać instytucjom kontrolowanym przez rząd prawo do blokowania treści bez jakiejkolwiek debaty, zgody sądu czy możliwości odwołania. Czyżby brakowało dobrych pretekstów dla takiej decyzji?

Wówczas można by było powoływać się na walkę z pandemią COVID-19 czy konfliktem zbrojnym za naszą wschodnią granicą. Wystarczyłoby ogłosić, że „w obliczu zagrożenia musimy skuteczniej chronić obywateli przed dezinformacją”, co mogłoby na zawsze zlikwidować wolność słowa w Polsce.

Rząd PiS a cenzura

Na szczęście, nie doszło do tego. Rząd PiS, krytykowany przez wielu i posądzany o różne nadużycia, nigdy, podkreślę, nigdy nie zrealizował planów cenzurowania mediów. Można zarzucać im, że przekształcili media publiczne w narzędzie propagandy, ale porównując działania ich następców, ten zarzut nie ma już takiej mocy. Nikt z rządzących wówczas nie pomyślał, że dopuści się rzeczy, które obserwujemy dziś, w 2025 roku, po rzekomym zwycięstwie „obozu demokratycznego”.

Jak więc wita nas rok 2025? Otóż Ministerstwo Cyfryzacji, jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, pracuje nad przepisami, które pozwalają instytucjom zależnym od rządu na blokowanie treści w trybie administracyjnym, bez debaty, zgody sądu czy jakiejkolwiek możliwości odwołania. Wicepremier Gawkowski twierdzi, że jest to wyraz zwykłej troski o „bezpieczeństwo obywateli w sieci”.

Parodia demokracji

Można by się zastanawiać, przed czym właściwie chce nas bronić polityk Lewicy? Czyżby w obawie przed naszym własnym zdaniem, aby zbytnio nie zaburzyć rządowej narracji? To tradycyjne podejście, które wystawia na próbę prawdziwe intencje tej władzy.

Rząd nie tylko rozważa cenzurę, ale już przygotowuje konkretne narzędzia do blokowania dla siebie niewygodnych treści. W ten sposób tworzy mechanizm cenzorski, który stoi w jaskrawej sprzeczności z wartościami demokracji, do której rzekomo wróciliśmy po 1989 roku.

Atak na media

W dodatku minister Katarzyna Kotula (z Lewicy) otwarcie nawołuje do odebrania koncesji największej telewizji informacyjnej w Polsce, posługując się oskarżeniami o „szczuć” i „dezinformację”. Oczywiście, jest to akurat ta stacja, która krytykuje aktualny rząd, w którym Kotula się znajduje.

Nie jest zaskoczeniem, że inne stacje, które dawały sobie radę w atakach na przeciwników politycznych PiS, pozostają na swoim miejscu. Dlaczego Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na prezydenta, teraz dostrzega zagrożenie dezinformacją w mediach społecznościowych? Czyżby dopiero teraz miała do czynienia z nieprzyjemną rzeczywistością? To niewiarygodne.

Hiperbola i hipokryzja

Jest oczywiste, że wydarzenia przybrały inny kierunek. Liberalne środowiska mediów obawiają się utraty kontroli nad narracją w mediach społecznościowych. Poprzez blokowanie kont, co było normą w poprzedniej dekadzie, wyglądało to na doskonałe. Lecz kiedy Elon Musk zakupił Twittera, proces się zmienił, kształtując bardziej zrównoważoną sytuację w mediach społecznościowych. Wtedy, bez wątpienia, „obrońcy wolności” zwrócili uwagę na problem dezinformacji.

W polskim kontekście sytuacja staje się oburzająca z jeszcze jednego powodu. Osoby, które wcześniej krzyczały o „ratowaniu demokracji”, teraz same stają się narzędziem do cenzurowania głosów sprzecznych. To hipokryzja na niespotykaną w naszej historii skalę, o której pisze się jak o tragicznym spektaklu.

Zasadnicze pytanie pozostaje: gdzie w końcu postawią sobie granice? Czy w ogóle osiągną moment zwrotny w tej destrukcyjnej drodze?

Rafał Woś

Źródło/foto: Interia

O autorze:

Remigiusz Buczek

Piszę tu i tam, a bardziej tu. Zainteresowania to sport, polityka, nowe technologie.
Już dziś dołącz do naszej społeczności i polub naszą stroną na Facebooku!
Polub na
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

Przeczytaj również:

Artykuły minuta po minucie