Marek Stan, były operator Jednostki Wojskowej GROM, był jednym z pierwszych, którzy przybyli z pomocą do Stronia Śląskiego po tragicznych wydarzeniach związanych z pęknięciem tamy na rzece Morawka. W wyniku katastrofy, która dotknęła to miasteczko, mieszkańcy stanęli w obliczu ogromnych zniszczeń. – Miejscowy sztab kryzysowy był w rozsypce – wspomina Stan. W obliczu dramatycznej sytuacji, jaką była powódź, przybyli wzywani do pomocy nie tylko walczyli z żywiołem, ale także z nowym zagrożeniem, które pojawiło się w postaci przestępczości.
POTRZEBA WSZYSTKIEJ POMOCY
Po zerwaniu tamy w Stroniu Śląskim, woda zalała praktycznie całe miasto. W krótkim czasie zaczęły pojawiać się w sieci dramatyczne zdjęcia i filmy, dokumentujące przerażający napór żywiołu. W wyniku tego mogliśmy być świadkami tragicznych zdarzeń, takich jak zawalenie się ściany miejscowego posterunku policji. Na miejscu, Stan zrozumiał, że sytuacja wymaga zdecydowanych działań.
Otrzymał sygnał o dramatycznej sytuacji od Wojciecha Zacharkowa, dowódcy instruktorów w programie „Siły Specjalne Polska”. Po przyjeździe na miejsce, Stan prędko zorientował się, jak wielkie wsparcie jest potrzebne. Spędził w Stroniu tydzień, podczas którego ocenił, że sztab kryzysowy był rozproszony. – Katastrofa, z którą się zmagaliśmy, była bezprecedensowa – mówi. – Nieważne, jakie były procedury, musieliśmy szybko dostosować nasze działania do rzeczywistości.
DECYDUJĄCE CHWILE
W pierwszych dniach po tragedii, pomoc docierała do punktów wyznaczonych przez gminę, a ich zapełnienie było błyskawiczne. Stan podkreśla, że grupy chętnych do pomocy przybywały, a zapasy z całej Polski poczęły napływać. – Wielu ludzi liczyło na naszą pomoc, a zadaniem było ustalenie, kto potrzebował jej najbardziej. Każdy chciał coś mieć – relacjonuje.
W obliczu tego kryzysu, dodatkowym problemem był także brak patrolujących w okolicy funkcjonariuszy policji, co sprzyjało aktom przestępczym. Stan mówi o grabieżach i napadach, które miały miejsce, podkreślając, że skutki braku zabezpieczeń były odczuwalne. Na szczęście w kolejnych dniach sytuacja zaczęła się stabilizować pod względem porządku publicznego.
WALKA O NADZIEJĘ
Jak zauważa Stan, mieszkańcy Stronia, mimo tragicznego doświadczenia, okazali się niesamowicie silni oraz pełni nadziei na przyszłość. – Ci, którzy stracili wszystko, cieszyli się z najdrobniejszych gestów pomocy, choć czasami niewielkich i symbolicznych – opowiada. W tych trudnych chwilach wyraża się prawdziwa wartość ludzkiej solidarności.
W końcu, po kilku dniach działania administracji Stronia Śląskiego, zdecydowano się przekazać zarządzanie kryzysowe komendantowi wojewódzkiemu Państwowej Straży Pożarnej. W miastach dotkniętych powodzią walka z żywiołem toczyła się na każdym froncie, a ostateczny wynik tej batalii będzie jeszcze długo wpływał na życie mieszkańców.
Nie sposób nie przyznać, że w takich chwilach kryzysowych bardzo mocno widać, jak duże znaczenie mają lokalne wspólnoty i ich zdolność do działania w trudnych okolicznościach. Walka ze szkodami powodziowymi staje się nie tylko zadaniem dla służb państwowych, ale także całej społeczności.
— Anna Nicz
Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl
Bądź na bieżąco i śledź nas na Facebooku – polub Interia Wydarzenia!
Źródło/foto: Interia