W burzliwej atmosferze związanej z zagubieniem min przeciwpancernych, porucznik Michał Krawczyk, odpowiedzialny za transport z Hajnówki do Mostów, znalazł się w ogniu krytyki. Choć zgodnie z procedurami dostarczył ładunek do celu, nieprzewidziane okoliczności wymknęły się spod kontroli, a jego działanie, choć zapobiegające tragedii, skutkowało poważnymi zarzutami prokuratorskimi. Krawczyk, w rozmowie z Onetem, przedstawia tło tego niecodziennego incydentu.
TRANSPORT Z Hajnówki DO Mostów
W artykule opublikowanym przez Onet opisano szczegóły transportu mnóstwa min przeciwpancernych, które w plądra członów, przetransportowano z wojskowego składu w Hajnówce do Mostów pod Szczecinem. Po drodze, w wyniku niedopatrzenia niewystarczająco przeszkolonych żołnierzy, ładunek na 10 dni zniknął, krążąc w cywilnym wagonie PKP.
W pierwszej części reportażu pojawiła się informacja o poruczniku Krawczyku, który zajmował się próbą zabezpieczenia min, gdy te zostały odnalezione pod IKEA. Jego zachowanie miało na celu uniknięcie jeszcze większej katastrofy, jednak nie zdołało go uchronić przed zarzutami.
KONWOJENCI I PROCEDURY BEZPIECZEŃSTWA
Zapytany o swój udział w sprawie, Krawczyk opowiedział o szczegółach transportu, który rozpoczął się 3 lipca. Po załadunku, konwój kolejowy wyruszył z Hajnówki, a on sam towarzyszył strażnikom, aby zapewnić im dodatkowe wsparcie. Warto zauważyć, że to był już drugi taki transport, po pierwszym pobranym przez żołnierzy z Krapkowic, który był obarczony problemami z żywnością i napojami.
Porucznik Krawczyk zorganizował odpowiednie środki zabezpieczające, przewożąc prowiant i nadzorując wszystko, co działo się na trasie. Dzięki jego szybkiej reakcji, konwój miał możliwość dostarczenia min do Mostów w planowanym terminie, mimo trudności, które napotykali na drodze.
ODDANIE ŁADUNKU I NIESPODZIEWANE PROBLEMY
Kiedy dotarli do składu, Krawczyk z podoficerem przeprowadzili kontrolę, a plomby na wagonach były nienaruszone. Po zakończonym rozładunku, wszystko wydawało się być w porządku, a mimo to, niecały miesiąc później w jednostce w Mostach odkryto, że jedna partia min zniknęła, co wywołało całą lawinę wydarzeń.
16 lipca, tuż po powrocie do pracy, porucznik usłyszał o telefonach z Mostów, które twierdziły, że nie otrzymali całego ładunku. Udało mu się szybko ustalić, że zgubiciele min, w międzyczasie, przejechały całą Polskę, zostawiając go z ogromnym zmartwieniem.
PROCEDURA AWARYJNA
Gdy miny zostały odnalezione w pobliżu IKEA, Krawczyk z zyskaną wiedzą na temat zagrożenia opracował plan, jak najszybciej zareagować na sytuację. Używając taktyki ograniczenia informacji na temat ładunku, zorganizował transport, by uniknąć paniki i rozgłosu. Jego decyzje, choć pochwalane przez niektórych, wzbudziły jednak kontrowersje.
PROBLEM Z ZARZUTAMI
Po pewnym czasie Krawczyk otrzymał wezwanie od prokuratury wojskowej i dowiedział się o postawionych mu zarzutach. Rozmowa z nim ujawnia, że procedury związane z gospodarką środkami bojowymi w Siłach Zbrojnych RP były naruszane mimo jego należytej staranności. Co więcej, zarzuty dotyczące podania nieprawdy w rozkazie ostatecznie okazały się ciosem w jego karierze wojskowej.
Po przejściu przez niełatwy proces przesłuchania porucznik Krawczyk postanowił zrezygnować z dalszej służby, czując, że stracił zaufanie w instytucjach wojskowych. Jak przyznał, honor żołnierza nakazywał mu odejście w obliczu takiego traktowania.