Katastrofa rządowego Mi-8 pod Piasecznem
4 grudnia 2003 roku miała miejsce katastrofa wojskowego śmigłowca Mi-8, w której uczestniczył premier Leszek Miller. W wyniku awarii maszyny, która leciała z Wrocławia do Warszawy, premier doznał złamania dwóch kręgów piersiowych. Na pokładzie znajdowało się 15 osób, w tym czterech członków załogi i 11 pasażerów, nikt nie zginął.
Okoliczności wypadku
Śmigłowiec wystartował z Wrocławia o godzinie 17:00, a do wypadku doszło około godziny 18:30 w pobliżu Piaseczna. Maszyna leciała w trudnych warunkach pogodowych, na wysokości około 2000 metrów. Po wymianie komunikatów z kontrolą lotów, załoga zmodyfikowała kurs i przygotowywała się do lądowania, gdy nagle obie turbiny śmigłowca uległy awarii, co zmusiło pilota do lądowania autorotacyjnego. Niestety, wirniki zawadziły o drzewa.
Poszkodowani w wypadku
W wyniku wypadku ranni zostali: premier Leszek Miller, sekretarz stanu Aleksandra Jakubowska oraz wielu innych pasażerów. Najciężej poszkodowani doznali urazów kręgosłupa i wymagali operacji. Świadkowie twierdzili, że premier był przytomny, ale wyglądał na bardzo bladego.
Rządowe śmigłowce Mi-8
Polski rząd dysponował sześcioma śmigłowcami Mi-8. Przebieg wypadku badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, która stwierdziła, że załoga popełniła błąd, nie włączając ręcznego trybu ogrzewania silników podczas wchodzenia w chmury.
Zarzuty prokuratorskie i proces
W marcu 2004 roku prokuratura postawiła pilotowi Markowi Miłoszowi zarzuty umyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy powietrznej. Proces rozpoczął się w marcu 2007 roku, a Miłosz nie przyznał się do winy. W marcu 2010 roku został uniewinniony, a sprawa została formalnie zamknięta w 2011 roku.
Skutki wypadku
Katastrofa miała wpływ na bezpieczeństwo lotów rządowych oraz na procedury dotyczące eksploatacji śmigłowców.