Podczas obchodów tzw. miesięcznicy smoleńskiej, demonstranci zakłócali wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, skandując hasło „kłamca”. Prezes PiS wyraził swoje oburzenie na fakt, że policja nie interweniuje w obliczu takich zajść, sugerując, że może to wynikać z rozkazu wydanego z najwyższych szczebli władzy.
Incydent miał miejsce w piątek rano przed pomnikiem smoleńskim, gdzie Kaczyński, wraz z przedstawicielami partii, przybył na plac Piłsudskiego, by złożyć hołd ofiarom katastrofy. Gdy zabrał głos, zgromadzony tłum starał się go zagłuszyć.
Policja nie reaguje
Na początku swojego przemówienia Kaczyński zaznaczył, że takie demonstracje, które mają na celu zakłócanie innych zgromadzeń, są niezgodne z prawem. Wskazał, że policja powinna zareagować na interwencję ludzi, którzy zakłócają uroczystości.
„Policja nie wykonuje swojego zadania, co według mnie wynika z rozkazu. Możliwe, że jest to nakaz z samej góry” – stwierdził prezes PiS.
Obrona pamięci ofiar
Kaczyński podkreślił, że rodziny ofiar mają prawo do oddania im hołdu. Skrytykował jednocześnie transparenty od demonstrantów, które zawierały hasła takie jak „kłamstwo smoleńskie”.„Mamy do czynienia z sytuacją, gdzie wpływy Putina w Polsce są na tyle silne, że może on wysyłać tutaj ludzi, aby zakłócali te wydarzenia. Rząd, z różnych powodów, wydaje się tego obawiać i unika zdecydowanej reakcji” – dodał.
Prawne konsekwencje
W trakcie wystąpienia Kaczyński zapowiedział, że nadejdzie czas, w którym prawo zostanie przestrzegane. „Osoby, które są wysłannikami Władimira Putina, oraz te, które to wspierały, poniosą konsekwencje” – podkreślił.
W kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich stwierdził, że osoby atakujące go na placu działają w imieniu Rosji, a ich działanie musi zostać powstrzymane. Wyraził przekonanie, że Polska potrzebuje prezydenta, który otwarcie i stanowczo będzie bronił interesów kraju.
Po zakończonym przemówieniu Kaczyński był otaczany przez demonstrantów, którzy kontynuowali skandowanie haseł. Wśród nich usłyszano m.in. „uciekaj na Węgry”, co nawiązywało do sprawy Marcina Romanowskiego, który po wydaniu nakazu aresztowania ubiegał się o azyl w Budapeszcie.
Źródło/foto: Interia