Dzień przed wigilią 2023 roku, Patryk F. spowodował tragiczną katastrofę na ulicy w Międzyzdrojach. Jego rozpędzone Audi wjechało na chodnik, z impetem uderzając w idącą rodzinę. Choć minął już ponad rok, śledztwo w tej sprawie wciąż trwa.
FATALNY PREZENT Z SYLWESTRA
W Wigilię Polacy przygotowywali potrawy, ubierali choinki i pakowali prezenty. Tuż przed godziną 18, na ulicy Dąbrówki, rozpędzone Audi wjechało w czteroosobową rodzinę z Wrocławia, która planowała spędzić święta w nadmorskim kurorcie. Uderzenie było tak potężne, że poszkodowani zostali wyrzuceni w powietrze, a ich ciała wylądowały w ogródkach, tuż pod oknami mieszkańców.
Mimo natychmiastowej pomocy ze strony przechodniów i przybyłych ratowników, niestety, trzy osoby z rodziny poniosły śmierć na miejscu. W wyniku tragicznych wydarzeń, zginęli 44-letni Tomasz, jego 43-letnia żona oraz ich 7-letni syn. Jedyną ocalałą osobą była ich 12-letnia córka, która trafiła do szpitala w Szczecinie z poważnymi obrażeniami. Po leczeniu, znalazła oparcie u dziadków, którzy próbują zastąpić jej tragicznie zmarłych rodziców.
UCIEKAJĄCY SPRAWCA
Podczas gdy mieszkańcy otoczenia starali się ratować ofiary, 35-letni sprawca wypadku, Patryk F., ulotnił się z miejsca zdarzenia, wykorzystując zamieszanie. Policji udało się go odnaleźć dopiero dwie godziny później, kiedy to wrócił na miejsce, próbując odzyskać telefon, który zostawił w aucie. Badania wykazały, że był pod wpływem substancji odurzających; w jego krwi znaleziono ecstasy i dopalacz alfa-PHP. Również on przyjechał do Międzyzdrojów na święta, towarzyszyła mu żona oraz dziecko.
Liczniki w rozbitej audice pokazują prędkość 150 km/h, podczas gdy na wąskiej ulicy dozwolona była maksymalnie 50 km/h. Aresztowanie Patryka F. przebiegało w szokujących okolicznościach — już w izbie zatrzymań wykazywał agresywne zachowanie i odmówił założenia odzieży, co doprowadziło do tego, że policjanci eskortowali go do prokuratury w samych slipach.
IRONIA LOSU
Tragiczny wypadek dotknął 44-letniego Tomasza, doświadczonego instruktora jazdy, który przez 10 lat uczył setki kierowców, będąc dla nich wzorem. Ironią losu jest to, że jego życie oraz jego rodziny zakończyło się w wyniku zachowania mężczyzny, który zapewne nie powinien mieć prawa do prowadzenia pojazdów.
DLACZEGO TAK DŁUGO?
Patryk F. od momentu wypadku pozostaje w areszcie. Mimo upływu ponad roku, sprawa wciąż nie trafiła do sądu. Z pytaniem o postępy w śledztwie zwróciliśmy się do rzecznika Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, Łukasza Błogowskiego.
— Postępowanie wciąż trwa. Prokurator czeka na opinie biegłych z instytutu ekspertyz sądowych w Krakowie, dotyczące prędkości pojazdu oraz rekonstrukcji wypadku. Planowane są także inne czynności procesowe z udziałem podejrzanego. Na chwilę obecną nie mogę ujawnić szczegółów — przekazał w rozmowie z „Faktem”.
Jeśli nie wystąpią żadne opóźnienia, dochodzenie powinno zakończyć się w pierwszym kwartale bieżącego roku, a sprawa trafi do sądu.