W Radochowie, niewielkiej wsi koło Lądka-Zdroju, doszło do dramatycznego incydentu. 68-letni teść pani Moniki postanowił wyprowadzić psa na spacer i stał się niewielką, ale heroiczną postacią w walce z szabrownikami. Gdy zauważył, że z terenowego auta wysiadają kilka osób, aby plądrować opuszczony dom, nie wahał się ani chwili. Z pomocą latarki i głośnego krzyku zmusił intruzów do ucieczki. Tak zaskakujący użytek z latarki połączył siły z determinacją, co w takich okolicznościach można nazwać prawdziwym bohaterstwem — relacjonuje czytelniczka Onetu, Monika.
PROBLEM ZABLOKOWANIA MIESZKAŃCÓW
Jak informuje „Niedziela”, Radochów w wyniku powodzi stracił 75% swojej infrastruktury. Wiele domów zostało opuszczonych, a mieszkańcy muszą zmagać się z brakiem prądu i sprzętu do jego wytwarzania. Wieczorami, gdy zapada zmierzch, miejscowość zapada w ciemność, przez co sytuacja staje się coraz bardziej niepewna. „Mieszkańcy są totalnie odcięci od świata, a to sprzyja złodziejom” — dodaje pani Monika, podkreślając, że gdyby tylko mieli prąd, ich domy byłyby bardziej zabezpieczone. „Gdy widać światło, złodzieje dwa razy się zastanowią” — dodaje z frustracją.
POLICJA W AKCJI
W obliczu narastającego problemu powodziowego, policja z Dolnego Śląska mobilizuje znaczne siły. W ciągu ostatnich dni zaangażowano ponad 13,4 tys. funkcjonariuszy, którzy nie tylko ratują osoby dotknięte powodzią, ale również zabezpieczają ich mienie. Policjanci informują, że w minioną środę zatrzymali trzech mężczyzn, którzy usiłowali szabrować w Kłodzku i Głuchołazach. Teraz stają przed sądem z groźbą do 10 lat więzienia — to konsekwencja, która podkreśla, że włamanie w tak ciężkich czasach powinno być surowo karane.
Trudno nie dostrzec, że powódź nie tylko zniszczyła domy, ale również stwarza warunki do przestępczości. Prawdziwym wyzwaniem jest teraz walka z panującym chaosem oraz ochrona mieszkańców przed niebezpieczeństwem, które czai się w ciemnościach Radochowa.
Źródło/foto: Onet.pl
Sławek Pabian / PAP