W niedzielne popołudnie w stołecznym Falenicy, w zamkniętym ośrodku wychowawczym dla dziewcząt, doszło do groźnego pożaru. Na szczęście, dzięki szybkiej reakcji służb ratunkowych, udało się ewakuować dziesiątki osób, a wszyscy przebywający w placówce wyszli z tego zdarzenia bez szwanku. Wiceminister sprawiedliwości, Maria Ejchart, potwierdziła w komunikacie, że sytuacja została opanowana i wszyscy zostali bezpiecznie przetransportowani do innych ośrodków.
POŻAR OPANOWANY, ALE CZY TO WYSTARCZY?
Z informacji przekazanych przez wiceminister Ejchart wynika, że dziewczęta oraz matki z dziećmi zostały otoczone należytą opieką. „Pożar w Okręgowym Ośrodku Wychowawczym w Falenicy został opanowany przez służby, obecnie trwa zabezpieczanie budynku” – napisała na swoim koncie. Nie można jednak zignorować faktu, że ogień wybuchł w trudnym do osiągnięcia miejscu, pomiędzy sufitem a dachem, gdzie znajduje się instalacja elektryczna. Kto pomyślałby, że w takim miejscu może się wydarzyć coś tak niebezpiecznego?
ZIEMIO, CO TY ROBISZ?
Około 30 podopiecznych zostało ewakuowanych, a w akcji gaszenia pożaru brało udział kilkudziesięciu strażaków. Jak donosi stacja TVN24, ogień pojawił się w krytycznym momencie, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. Cóż, można tylko zadać sobie pytanie, jak w XXI wieku w takiej placówce mogą występować tak poważne niedociągnięcia, które narażają zdrowie i życie młodych ludzi. Wydaje się, że w takim miejscu nie powinno być mowy o jakichkolwiek zagrożeniach.
Miejmy nadzieję, że władze wezmą sobie tę sprawę do serca i dokładnie zbadają przyczyny pożaru. W końcu chodzi o bezpieczeństwo najmłodszych, które powinno być zawsze na pierwszym miejscu.